Mimo ustawowo nieskazitelnego charakteru przeciętny polski sędzia potrafi nieraz wypowiedzieć się o swojej pracy i sądowej rzeczywistości w dosadnych słowach. Również panie, stanowiące większość w tym zawodzie. Zarazem wielu prosi o niepodawanie nazwiska, bardziej z niechęci – jak twierdzi – o posądzenia o gwiazdorstwo niż ze strachu. – Popularność zostawiamy Piwnikowej – nie wiadomo, czy to wyrazy szczerego uznania dla rzeczniczki warszawskiego sądu, czy zawiści wobec koleżanki, której wypowiedzi cytuje prasa, a zdjęcia drukują kobiece magazyny. Barbara Piwnik zyskała rozgłos dyscyplinując pełnomocników oskarżonych mnożących triki procesowe. – Niech podatnicy dowiedzą się wreszcie, jak marnotrawione są ich pieniądze – mówiła do adwokatów, ale patrzyła do kamery.
Medialna sława kosztowała: pogróżki świata przestępczego spowodowały przyznanie policyjnej ochrony. To wzmogło niechęć części rozplotkowanego środowiska, które – jak w przeciętnym biurze – potrafi żyć bufetową plotką i prasową notką na swój temat. – Ile czasu marnuje się podczas tych śniadanek, przy ciachach z kawą – zauważa prokurator, który – jak przyznaje – z ostrożności procesowej przysiada się.
W PRL wielu sędziów słusznie podejrzewano o zaprzedanie władzy, dobrowolne złamanie zasady niezawisłości; ale w sumie fach sędziego cieszył się raczej społecznym poważaniem. W III RP prawdziwy atak, z powodu nierozliczenia się z własną niechlubną przeszłością peerelowskich sędziów do dyspozycji (w tym zawodzie po 1989 r. nie było weryfikacji), najpierw przypuścili politycy. Do dziś ślimaczą się beznadziejnie nieliczne sprawy dotyczące sprzeniewierzenia się niezawisłości sędziowskiej w minionych latach.