Archiwum Polityki

Uchodźcy w Dniu Uchodźcy

Ravi, lat 17. uchodźca ze Sri Lanki.
Jestem Tamilem i w Sri Lance to wystarczające, by musieć stamtąd uciekać. W kraju zostali moi rodzice, trzy siostry i brat. W Polsce jestem od 2 tygodni i czekam na przedłużenie wizy tymczasowej. Bez dokumentów jestem tu nikim. Chciałbym zostać w Polsce, ale nie wiem, jak potoczy się moje życie. Nie mam zawodu, pieniędzy, a jedynym moim strojem jest to, co mam na sobie. Dzień Uchodźcy, a co on ma zmienić? Dostaję 56 zł kieszonkowego miesięcznie. Bez prawa do pracy mogę za te pieniądze jedynie patrzeć w sufit ośrodka dla uchodźców.

Erick, lat 29. uchodźca z Zairu.

Mój ojciec był oficerem w czasie rządów Mobutu Sese Seko. Kiedy w 1997 r. wybuchła rebelia, ja, rodzice, moje dwie siostry i pięcioro braci musieliśmy uciekać. Najpierw pojechaliśmy do Maroka. Tam skończyłem zarządzanie (w Zairze byłem na trzecim roku prawa). W Maroku musieliśmy jednak zdecydować, co dalej. Rodzice wyjechali do Afryki Południowej, a ja zostałem, by skończyć szkołę. Do Polski przyjechałem w zeszłym roku. Na razie nie narzekam. Mam dach nad głową, nikt do mnie nie strzela. Choć ośrodek dla uchodźców nie jest przyjemnym miejscem, wierzę, że kiedyś otrzymam prawo stałego pobytu, będę mógł pójść na studia, może muzyczne. Mógłbym zarabiać graniem – Polacy lubią muzykę afrykańską. Dzień Uchodźcy jest ważną datą. Tego dnia ludzie sobie o nas nareszcie przypominają.

Eliza, lat 19. uchodźca z Czeczenii.

Moi rodzice są Czeczenami, ale od wielu lat mieszkali w Moskwie. Po wybuchu wojny ojciec, który w podlegającej MSW straży pożarnej był oficerem, złożył dymisję mówiąc, że to wstyd nosić rosyjskie pagony, kiedy patrzy się na to, co się dzieje w Czeczenii. Mama pracowała w firmie, była kierownikiem. Po prostu odeszła z pracy.

Polityka 26.2001 (2304) z dnia 30.06.2001; Komentarze; s. 13
Reklama