Archiwum Polityki

Ziemia naciągana

12 marca Sąd Rejonowy w Szczecinie wydał precedensowe orzeczenie w sprawie nielegalnego przejmowania ziemi przez cudzoziemców. Nabywcami gruntów byli Niemcy. Sędzia Paweł Morycz uzasadniając wyrok skazujący wyraźnie mitygował antyniemieckie nastroje. W tej sprawie, według sędziego, nie chodziło bowiem o fakt, że ziemię kupowali cudzoziemcy, ale że czynili to za pomocą fałszerstw, łamiąc polskie prawo.

W 1996 r. na Pomorzu Zachodnim, według ustaleń szczecińskiej policji, około 20 tys. ha ziemi przejętej do zagospodarowania przez Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa znalazło się w rękach Niemców. Proceder nielegalnego podkupywania popegeerowskich gospodarstw przez cudzoziemców uszedł uwagi Agencji. Jakie rozmiary przybrałby, gdyby jeden z oburzonych Polaków nie zadenuncjował jego organizatorów i uczestników, w tym samego siebie?

Zaczęło się od powrotu Małgorzaty P. do rodzinnego Wirówka. Do Niemiec wyjechała za chlebem, wróciła z bogatym, starszym o 15 lat mężem. Heinz P. przedstawiał się jako kupiec z Lubeki. Plotkowano, że 45-latek, nielojalny i nierzetelny w interesach, schronił się w Polsce przed swymi partnerami. On zaś twierdził, że obudził się w nim sentyment do ojczyzny matki. Małżonkowie P. postanowili kupić upadły PGR Wirówek.

W lutym 1994 r. Robert P., bezrobotny absolwent Akademii Rolniczej, znalazł w gazecie ogłoszenie: zatrudnię specjalistę do zorganizowania nowoczesnego gospodarstwa rolnego w okolicach Gryfina. 36-letni wówczas szczecinianin zgłosił się i od razu został zaangażowany. Odpowiadała mu i pensja, i praca. Pracodawca – Heinz P. nie skąpił bowiem grosza na inwestycje. Na jego farmie wszystko musiało być najlepsze i najnowocześniejsze. Po zbiorach, w październiku 1994 r., odwiedził go rodak imieniem Herman. Wybierając się do Kamienia Pomorskiego poprosili Roberta P., by im towarzyszył jako przewodnik i tłumacz.

Dziwili się bardzo, że choć ziemia w Polsce jest taka tania, tyle jej leży odłogiem – zapamiętał Robert P. – Właśnie wtedy wpadli na pomysł, by zachęcać swych rodaków do jej kupowania lub dzierżawienia. Herman miał propagować pomysł w Niemczech, a Heinz pomagać w jego realizacji w Polsce.

Polityka 12.2001 (2290) z dnia 24.03.2001; Kraj; s. 23
Reklama