Archiwum Polityki

Piekło ze sobą

[tylko dla znawców]

Bartłomiej Majzel: Bieg zjazdowy. Biblioteka Studium – Wydawnictwo Zielona Sowa. Kraków 2001, s. 50

Na okładce książki widzimy autora ubranego w traperski strój, jak dzielnie maszeruje po pustynnych wydmach. Ale tytuł sugeruje raczej odmienną scenerię. „Bieg zjazdowy” jest wszak konkurencją alpejską. Zawodnicy, odziani w kombinezony niczym we współczesną wersję zbroi, zjeżdżają z zabójczą prędkością ze szczytu góry. Paradoks to więc? Sprzeczność? Żart? Tak; wszystko po trochu. Bartłomiej Majzel, młody (rocznik 1974) śląski poeta, autor tomiku „Robaczywość” (1997) uprawia poezję dystansu wobec prostego, komunikatywnego języka, jakim porozumiewamy się na co dzień. Bo liryka jest tu grą, czasami też okrutną zabawą. Jest również badaniem granic dialogu. Jak daleko bowiem można się posunąć w manipulowaniu wypowiedzią, by ta – w sposób nieprosty – zachowała jednak spójność znaczeniową, by coś jednak nam o nas, skołowanych w tym pogmatwanym świecie, mówiła. Tytułowy bieg zjazdowy jawi się tu więc jako udana, ale też przejrzysta metafora życia. To jest, co prawda – do pewnego stopnia – poezja młodzieńcza (więc pełna pasji i słabo kamuflowanych emocji), ale też poezja na swój sposób uczciwa. U Majzla miesza się dojrzałość człowieka myślącego i człowieka odczuwającego. I jeszcze jedno. „Bieg zjazdowy” stanowi świadectwo, że rasowa poezja jest zazwyczaj zapisem wewnętrznego świata doznań. Gdziekolwiek los rzuci pisarza – choćby do najbardziej egzotycznych krain – on zawsze zabiera swoje niebo i piekło ze sobą. Dar wewnętrznego spojrzenia Bartłomiej Majzel już ma.

Jarosław Klejnocki

[lektura obowiązkowa]
[warto mieć w biblioteczce]
[nie zaszkodzi przeczytać]
[tylko dla znawców][czytadło][złamane pióro]

Polityka 12.2001 (2290) z dnia 24.03.2001; Kultura; s. 55
Reklama