(...) Sama jestem Desperado (asystent ze stopniem magistra, praca doktorska w trakcie pisania) i uważam, że powinno być nas więcej. W przeciwnym bowiem wypadku, kto będzie uczył w przyszłości? Kim będziemy za powiedzmy 50 lat, kiedy ostatni Desperados wymrą śmiercią naturalną? To przecież głupota spowodowała większość problemów naszego kraju w całej jego historii. Ale niestety Polak to takie stworzenie, które nie potrafi uczyć się na własnych błędach. Podsumowując: grozi nam przekształcenie się w kraj niedouczonych troglodytów, pomimo wzrostu odsetka osób studiujących (ucząc na studiach zaocznych w prywatnej szkole wyższej dokładnie wiem, jaki jest przeciętny poziom takich studentów). A teraz, jeśli mogę pozwolić sobie na odrobinę wisielczego humoru, rada dla tych, którzy pomimo wiadomej sytuacji myślą o karierze naukowej: bogato wyjść za mąż bądź się ożenić. Sytuacja bowiem nie ulegnie zmianie – niech nikt się nie łudzi.
Młoda Desperada
•
Jestem doktorantką w Toruniu, na 4 roku studiów. Dostaję 844 zł miesięcznie stypendium. Nie wszyscy wiedzą, że uczelnia nie płaci za doktorantów ZUS, nie mam więc na razie ani złotówki uskładanej na emeryturę, a mam już 29 lat. (...) Średnio w pracy spędzam 8–9 godz. Potem kilka godzin pracuję w domu na pożyczonym komputerze. Na rozwój własny poza dziedziną, którą uprawiam, nie mam czasu ani pieniędzy (kino, teatr, nowe książki itp.). Doprawdy, odradzam wszystkim studia doktoranckie, są przedłużeniem młodości i dają spełnienie przez średnio 2 lata, potem człowiek się otrząsa, ale jest za późno, zrezygnować nie można, bo trzeba będzie zwrócić uczelni pobrane stypendium.
Kasia
•
Jesteśmy trzema studentkami pierwszego roku studiów doktoranckich kierunku biologia molekularna na Uniwersytecie Wrocławskim.