Archiwum Polityki

Zarobić na AIDS

W Republice Południowej Afryki 4,2 mln osób – dziesiąta część populacji kraju – zarażonych jest wirusem HIV. Leki dające szansę na dłuższe życie otrzymuje zaledwie ok. 5 proc. chorych, reszta bezsilnie czeka na śmierć. Dlaczego? Ponieważ roczna kuracja nowoczesnymi środkami kosztuje ok. 15 tys. dolarów. Leczenie mogłoby być dwudziestokrotnie tańsze, ale nie zgadzają się na to międzynarodowe koncerny farmaceutyczne. Co jest ważniejsze: prawo do zysku czy prawo do życia? Problem ten ma rozstrzygnąć sąd w Pretorii, w procesie wytoczonym przez 39 producentów leków rządowi RPA.

Sąd w Pretorii nie ma łatwego zadania. Na niezwykle złożoną rzeczywistość rynku farmaceutycznego składają się wielkie pieniądze, wielka nauka i wielka polityka, a za tym wszystkim kryje się wielkie nieszczęście ludzi walczących ze śmiertelnymi nierzadko chorobami. Rocznie mieszkańcy Ziemi wydają na leki 300 mld dolarów, a przewiduje się, że kwota ta wzrośnie w ciągu najbliższych lat nawet dwukrotnie. Tyle tylko że 80 proc. rocznej produkcji medykamentów konsumuje 20 proc. ludzi – mieszkańców najbogatszych krajów.

To głównie z myślą o nich wymyśla się nowe leki, zwłaszcza niezwykle modne ostatnio (i dochodowe) tzw. lifestyle drugs, jak poprawiającą potencję Viagrę i przeciwdepresyjny Prozac. To również zamożność wspomnianych 20 proc. wpływa na ustalane przez koncerny farmaceutyczne ceny, które muszą również płacić mieszkańcy krajów najuboższych.

Producenci leków tłumaczą, że ich ceny nie biorą się z sufitu. Kalkulacje w biznesie farmaceutycznym są bardzo skomplikowane, a na cenę fiolki pigułek w aptece składa się wiele czynników. Po pierwsze, koszt badań naukowych i poszukiwań właściwej substancji aktywnej. Etap ten odbywa się w otoczonych ścisłą tajemnicą laboratoriach badawczych i trwa wiele lat. Metodą prób i błędów po tysiącach nieudanych podejść udaje się wyłowić właściwego kandydata na lek. Reprezentujący koncern prawnicy biegną natychmiast do urzędu patentowego, by zapewnić opracowanej formule ochronę, a więc i prawo do ewentualnych zysków.

Zaczyna się bezwzględny wyścig. Ochrona patentowa trwa ok. 20 lat, ale do momentu pojawienia się leku na rynku musi upłynąć jeszcze wiele czasu. Wszystkie niezbędne badania kliniczne i procedury rejestracyjne trwają latami, na dodatek nie zawsze kończą się sukcesem. Lekarze i konkurencja robią wszystko, by wykryć ewentualne dyskwalifikujące potencjalny nowy lek skutki uboczne.

Polityka 12.2001 (2290) z dnia 24.03.2001; Społeczeństwo; s. 78
Reklama