Trudno pozostać obojętnym na diagnozę profesora Michała Głowińskiego („Niezbędnik inteligenta”, POLITYKA 50/06 oraz „Przegląd Polityczny” 78/06), który wskazuje podobieństwo współczesnego dyskursu publicznego w Polsce do nowomowy. Manipulacja językowa nie jest bowiem wyłącznie problemem ustrojów totalitarnych i posttotalitarnych. To domena wszelkich ośrodków władzy – nie tylko politycznej, lecz również kręgów wojskowych, wielkich korporacji. Dlatego warto odwołać się do doświadczeń innych krajów, które mimo demokratycznej przeszłości również zmagają się z tym problemem.
Jak to się robi za granicą?
W USA od 1974 r. istnieje nagroda Doublespeak Award przyznawana przez National Council of Teachers of English (warto zajrzeć na oficjalne strony organizacji: www.ncte.org). W ostatnich latach dwukrotnie (2003 i 2004 r.) nagrodę tę otrzymała administracja prezydenta Busha. Inni laureaci to Departament Obrony, CIA, prezydent Reagan, Departament Stanu.
W Niemczech od 1991 r. z powodzeniem tropi się i bada tzw. Unwort des Jahres, antysłowo roku (opis na stronach: www.unwortdesjahres.org). Wyłapane w mowie publicznej fałsze, anomalie czy hybrydy językowe nie są ganione za swą niepoprawność, lecz właśnie za wszystkie te cechy, które wyróżnia Głowiński w definicji nowomowy. Antysłowo bowiem nie służy nazywaniu rzeczywistego stanu rzeczy, nie służy rozjaśnianiu, ale przeciwnie – zaciemnianiu, fałszowaniu, ukrywaniu faktów i intencji. Celem manipulacji językowych jest oczywiście wywołanie pożądanych reakcji: akceptacji podejmowanych działań, zlekceważenia zagrożeń, zmiany wartościowania.
W ramach akcji Unwort des Jahres wybierane są słowa i sformułowania, które sprzeniewierzają się „rzeczowemu użyciu i zaburzają humanitarną koegzystencję” (cytat za stroną internetową organizacji).