Archiwum Polityki

Podcinanie gałęzi

Rozmowa z Krzysztofem Worobcem, prezesem Stowarzyszenia na rzecz Ochrony Krajobrazu Kulturowego Mazur „Sadyba”

Czy na Mazurach nadal wycina się zabytkowe aleje?

Tak, i lokalne władze przymykają na to oczy. Argumentują, że wycięcie drzew jest warunkiem modernizacji dróg. Tak jest w wypadku dróg szybkiego ruchu, ale nie dróg lokalnych, na których można ograniczyć prędkość i ogrodzić drzewa stalowymi barierkami. W Meklemburgii na takich drogach liczba zabitych spadła o dwie trzecie. Natomiast u nas wycina się drzewa nawet przy drogach o niewielkim ruchu, gdzie nie było żadnych wypadków.

Czy te aleje z czasów pruskich są zapisane w rejestrze zabytków?

Rzadko, bo drogowcy są temu przeciwni. Piszą wnioski o wycięcie drzew, ale decyzje wydają samorządy. NIK w województwie warmińsko-mazurskim wykazała, że aż w 75 proc. te wnioski nie były zasadne. Na drodze Bartoszyce–Kętrzyn wycięto 4105 drzew. Mówi się, że to drewno lichej jakości. Nawet jeśli, to pocięte i popaczkowane na opał daje niezłe dochody. Ale wiele drzew jest zdrowych i idzie do tartaków. Zmorą jest poszerzanie dróg, którymi nikt nie jeździ poza wójtem. W gminie Orzysz zaplanowano poszerzenie drogi prowadzącej do lasu i jednej wioski. Wymyślono, że to droga powiatowa, i postanowiono wyciąć 400 drzew.

Kto jest zainteresowany tym wyrębem?

Ci, którzy wygrywają przetargi na wycinanie drzew, oraz tartaki. Ekspertyza NIK pokazała, że po wydaniu decyzji nikt już nie kontroluje, ile drzew wycięto: 80 czy 200, kto na tym zarabia i kto płaci podatki. To nie tylko rabunek drewna, ale i podcinanie gałęzi, na której siedzi region, bo turyści nie jadą na Mazury na rajd samochodowy. Samorządy, wójt, burmistrz albo prezydent miasta są ustawowo zobowiązani do ochrony przyrody. Ale machają na to ręką. Chodzi tylko o to, by przed wyborami czymś się wykazać. I łatwiej się pochwalić „zmodernizowaną” drogą ze środków unijnych niż ochroną iluś tam drzew.

Polityka 32.2008 (2666) z dnia 09.08.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama