Archiwum Polityki

Wolne weto

Czy prezydent RP rzeczywiście zamierza kuchennymi schodami zmienić ustrój kraju i doprowadzić do tego, że do rządzenia potrzeba w Sejmie większości trzech piątych? Bo tyle głosów jest niezbędnych do odrzucenia weta.

Czy prezydent tylko straszy, czy naprawdę będzie wetował wszystkie ważne ustawy, aby powiększyć swą władzę, ale także pozycję opozycji, i przy okazji nie dopuścić do przeprowadzenia ważnych reform? Takie obawy istnieją, bowiem Lech Kaczyński już dawno zapowiedział premierowi, że zamierza utrudnić pracę rządu, który uważa za szkodliwy dla Polski. Ma też zwyczaj zapowiadania weta nawet wówczas, gdy pojawia się dopiero pomysł. Na razie sięga jednak po weto w sposób umiarkowany, choć dla koalicji bolesny. Od stycznia prezydent podpisał 97 ustaw, na ogół mniejszej wagi (m.in. 9 dotyczących nadania nazw wyższym uczelniom, kilkanaście ratyfikujących międzynarodowe umowy, a także takie jak organizacja rynku owoców czy klasyfikacja surowego i tropikalnego drewna). Zawetował cztery nowelizacje (kodeks cywilny, o radiofonii i telewizji, o ustroju sądów powszechnych, o komercjalizacji i prywatyzacji).

Tylko że wszystko jeszcze przed rządem, gdyż czas przesyłania prezydentowi ważnych ustaw dopiero nadchodzi. Różne scenariusze trzeba więc brać pod uwagę, zwłaszcza że PiS w opozycji jest coraz bardziej bezwzględne, a SLD też się radykalizuje. Polityczna sytuacja sprzyja więc przesuwaniu się realnego procesu decyzyjnego w państwie z rządu do ośrodka prezydenckiego, który nic zbudować nie może, ale niszczyć i owszem. To byłby czarny scenariusz.

Nowy impuls dyskusji o wetowaniu spowodował upadek ustawy medialnej.

Nie udało się wynegocjować kompromisu z SLD i prezydenckie weto okazało się skuteczne. Nie jest to przykład typowy, gdyż tu kompromis z Sojuszem był możliwy, a prezydenckie weto jest wyjątkowo politycznie podejrzane. To przecież Lech Kaczyński w pośpiechu podpisywał niekonstytucyjną (co potwierdziło orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego) ustawę likwidującą poprzednią KRRiT, aby oddać media publiczne w ręce PiS i jego przystawek.

Polityka 32.2008 (2666) z dnia 09.08.2008; Kraj; s. 24
Reklama