Archiwum Polityki

Kung Fu Panda

Niebywała popularność zielonego Ogra, postaci wymyślonej przez specjalistów od dziecięcej rozrywki studia DreamWorks, spowodowała pojawienie się całej armii podobnych bohaterów. Człekokształtnych, żarłocznych, zakompleksionych, a mimo to bardzo sympatycznych stworów, które nie zważając na swój nieporadny wygląd i tuszę osiągają to, o czym marzą. Czarno-biały miś Panda o imieniu Po z filmu Marka Osborne’a i Johna Stevensona „Kung Fu Panda” też ma wiele wspólnego ze Shrekiem. Chciałby bardzo zostać mistrzem karate jak piątka jego idoli: Modliszka, Żmija, Małpa, Żuraw oraz elastyczna jak guma Tygrysica. Niestety, zamiast mięśni rośnie mu solidny brzuch, nie umie walczyć. Na dodatek, ciesząc się z nieokiełznanego apetytu syna, jego ojciec sprzedający kluski na ulicznym straganie widzi w nim godnego następcę rodzinnego interesu. Dalej jest jak w klasycznych bajkach o starciu sił dobra i zła, z tą różnicą, że akcja rozgrywa się nie w świecie zamków, rycerzy i smoków, tylko w mitycznych Chinach wśród wojowników klasztoru przypominającego Shaolin. Nie ulega wątpliwości, że „Kung Fu Panda” powstał na fali ogólnego zainteresowania chińską kulturą w związku ze zbliżającą się olimpiadą w Pekinie, co nie znaczy, że nie sprawi przyjemności wszystkim fanom hollywoodzkich kreskówek.

J.W.

Polityka 27.2008 (2661) z dnia 05.07.2008; Kultura; s. 52
Reklama