Porozumienie to istota dyplomacji, dlatego nie może dziwić, że szefowa Kancelarii Prezydenta Anna Fotyga, w poszukiwaniu porozumienia, udała się aż za ocean. Jak wiadomo, tu w kraju od dawna jest tylko źródłem nieporozumień, sama czuje się niezrozumiana przez polski MSZ, z nią też trudno się porozumieć.
Fotyga nie kryje, że w USA liczyła na znacznie większe zrozumienie, choćby w rozmowach o „istotnych zagadnieniach bezpieczeństwa państwa”. Chodziło m.in. o poznanie szczegółów negocjacji dotyczących rozmieszczenia w Polsce elementów tarczy antyrakietowej, w której Polska i Stany Zjednoczone są na razie dalekie od porozumienia, bo Amerykanie udają, że nie rozumieją, o co Polsce chodzi.
W kraju trwają dyskusje, czy misja Fotygi była misją tajną, a jeśli tak, to dla kogo. Z doniesień medialnych wynika, że szef gabinetu premiera Sławomir Nowak miał o tej misji, tak jak o wielu innych sprawach, słabą wiedzę – wiedział mianowicie, że Fotyga leci do Ameryki, ale był pewien, że na zakupy. Z kolei MSZ domyślał się, że chodzi o tarczę, ale na pisemne, wysłane w duchu wzajemnego porozumienia, zapytania nie otrzymał z Kancelarii Prezydenta żadnej zrozumiałej odpowiedzi. Fotyga wyjaśniła, że celem jej rozmów było „stworzenie przyjaznej atmosfery dla porozumienia”, gdyż taka jest intencja prezydenta. Nie od dziś wiadomo, że stwarzanie przyjaznej atmosfery to silna broń tej urzędniczki. W związku z tym mamy prawo sądzić, że od teraz stosunki Kancelarii Prezydenta ze Stanami Zjednoczonymi będą o wiele bardziej przyjazne niż stosunki tej Kancelarii z polskim rządem.
Znając charakter i dynamikę obecnej prezydentury, nie można wykluczyć, że w sytuacji, gdy rząd Tuska zwleka z wyrażeniem zgody na budowę w Polsce tarczy antyrakietowej, Lech Kaczyński wyrazi zgodę na zainstalowanie elementów tej tarczy na terenie swojej Kancelarii.