W Budapeszcie niemal za pewne uważa się, że nastąpi to z końcem 2002 r. i ustawę o statusie Węgra przyjęto głównie dlatego, aby nie zamykać granic przed żyjącymi w znacznie gorszych warunkach rodakami. Na mocy tej ustawy Madziarzy z Siedmiogrodu, Południowej Słowacji czy Rusi Zakarpackiej będą mogli na Węgrzech podejmować pracę, korzystać z opieki zdrowotnej, ulg w komunikacji i szerokiego dostępu do oświaty i kultury. Rząd węgierski dofinansuje również te rodziny, które będą kształcić dzieci w węgierskich szkołach tam, gdzie mieszkają. Według oficjalnych statystyk o legitymację Węgra będzie mogło się starać ponad 2,6 mln rodaków żyjących za granicą. Na pokrycie spodziewanych wydatków rząd przeznaczył w przyszłorocznym budżecie skromne 2,8 mld forintów (około 7,5 mln dolarów). Przewiduje się, że kwota ta będzie systematycznie wzrastać.
Węgrom nie brakuje kłopotów gospodarczych, przeciętny obywatel z trudem wiąże koniec z końcem, niemniej społeczeństwo przyjęło decyzję parlamentu z dużym uznaniem. Państwo węgierskie, okrojone traktatem pokojowym z Trianon (1920 r.), po raz pierwszy dało skuteczny, materialny dowód więzi z rodakami, którzy stali się obywatelami sąsiednich państw. Nie uczynił tego w okresie międzywojnia regent Miklos Horthy; choć dzięki Niemcom odzyskał część terytoriów, to w istocie przyczynił się do utrwalenia niekorzystnych granic oraz fatalnej sytuacji węgierskiej mniejszości. Głoszący internacjonalizm komuniści nie bronili praw tej wynaradawianej wówczas – zwłaszcza w Siedmiogrodzie za czasów Ceaucescu – diaspory, co doprowadziło na progu transformacji do wybuchu agresji. Na przyjście z pomocą dla mniejszości zabrakło czasu i pieniędzy w minionym dziesięcioleciu zarówno pierwszemu demokratycznemu premierowi Węgier Józsefowi Antallowi, jak również jego następcy socjaliście Gyuli Hornowi.