Sprawy przynależności państwowej porządkowano u nas i formalizowano po latach nieistnienia państwa. W 1920 r. zaczęły obowiązywać rygorystyczne przepisy ustawy o obywatelstwie. Nie pozwalały one mieć kilku obywatelstw. Nabycie obcego z mocy prawa, automatycznie, powodowało utratę polskiego (podobne skutki pociągało za sobą przyjęcie urzędu w obcym państwie lub wstąpienie do obcej armii bez zgody polskich władz). Podwójne obywatelstwo nie wchodziło w grę zarówno pod względem formalnoprawnym jak i faktycznym. Zasadę, iż obywatel polski nie może być równocześnie obywatelem innego państwa, potwierdziła rok później konstytucja marcowa.
Również artykuł 2 obowiązującej obecnie ustawy o obywatelstwie polskim głosi, iż „obywatel polski w myśl prawa polskiego nie może być uznawany za obywatela innego państwa”. Zasada wyłączności obywatelstwa (na gruncie prawa międzynarodowego zawarta w Konwencji Haskiej z 1930 r., której stroną jesteśmy od 1937 r.) wciąż zatem istnieje, ale nie jest tak rygorystyczna. Oznacza tyle, że dla Rzeczpospolitej, jej władz i organów obywatel z polskim paszportem i obywatelstwem jest wyłącznie obywatelem polskim i że w kraju podlega naszemu prawu. Ustawa natomiast ani nie zabrania, ani tym bardziej nie karze osób, które mają też obywatelstwo obce. – W ogóle nas to nie interesuje, a więc nie rejestrujemy, ile paszportów i jakich państw nasi obywatele posiadają – informuje dyrektor Dorota Kraśnicka, odpowiedzialna w MSWiA za sprawy paszportowe. – Ewidencjonujemy wyłącznie paszporty polskie według zasady (z wyjątkami dotyczącymi np. dyplomatów), że każdy obywatel może mieć jeden paszport, z akcentem na „mieć” oraz „jeden”.