W zgodnej opinii kongresmenów kwestie paszportowe stały się teraz głównym tematem skarg wyborców.
Obecne władze grożą – ustami ministrów Moskwy i Czarnka – odbieraniem paszportów „tym, którzy szkalują Polskę”. Czy także obywatelstwa? Czym w ogóle było i jest obywatelstwo polskie?
Ta niewielka książeczka umożliwiająca nam podróże jest też narzędziem państwowej kontroli. Władimir Putin w Ukrainie używa jej jak pocisków. Ale istnieje też globalny ranking siły paszportów: polski jest w pierwszej dwudziestce, rosyjski dopiero pięćdziesiąty.
Na Ukrainie kobiety robią koktajle Mołotowa, a u nas młodzi mężczyźni walczą dzielnie w kolejce o świeżutki paszport – złości się mieszkanka warszawskiego Ursynowa.
Śledztwo dziennikarzy „Guardiana” ujawniło, że maltański rząd sprzedawał obywatelstwa i prawa stałego pobytu bogaczom z niedemokratycznych państw. I nieźle na tym zarobił.
Kobiety planujące podróż do USA z krajów nieobjętych programem ruchu bezwizowego muszą uważać, żeby przypadkiem nie zajść w ciążę. Bo mogą nie zostać wpuszczone. To najnowszy pomysł administracji Trumpa.
Gdy Unia oficjalnie walczy z napływem imigrantów, niektóre kraje witają ich z otwartymi ramionami. Pod jednym warunkiem – że za prawo stałego pobytu, a nawet obywatelstwo, słono zapłacą. Nie pytają, skąd zainteresowani mają pieniądze.
Czy współczesne państwo demokratyczne może jeszcze oczekiwać lojalności od swoich obywateli? Można przecież zmusić do seksu, ale już nie do miłości.
Loteria miała zapewniać różnorodność etniczną i kulturową przybywających do USA imigrantów. Ale Trump uprawia politykę izolacjonizmu.