Spotkali się przypadkiem na Dworcu Centralnym i umówili za rok w opisanym przez nią miejscu. Dokładnie po roku (brakowało 7 minut) Krzysztof – cały w nerwach – stawił się na osobliwą randkę, ale ani na trawiastym brzegu, ani na butwiejącym pomoście, ani na piaszczystej plaży nie było pięknej nieznajomej. Jedynie z drugiej strony wody majaczyła jakaś sylwetka, w pobliskiej zaś piwiarni siedział schludny trzydziestolatek i namiętnie gapił się w stojący na stoliku laptop. On też przerwał myślową szamotaninę Krzysztofa. Podszedł doń niezauważalnie i oświadczył: – Ona nie przyjdzie. Uśmiechnął się tryumfalnie i wrócił do swojego laptopa. Krzysztof poszedł za nim. Jakież było jego zdumienie, gdy na ekranie zobaczył zdjęcie ciemnowłosej kobiety, na którą z taką niecierpliwością czekał.
Czytelnicy dopisali
Wątek I
Ciąg dalszy pani Moniki Kruzel
– Ona pana przysłała – spytał Krzysztof wskazując na monitor. – Kim pan jest? Ponieważ tamten przestał zwracać na niego uwagę i zaczął zbierać swoje rzeczy, Krzysztof – zirytowany już na dobre – ponowił pytanie.
– Wie pan co? – usłyszał w odpowiedzi. – Niech pan wraca do domu i da sobie spokój.
Po czym facet z laptopem ruszył w stronę zaparkowanego pod drzewami auta. Wsiadł, wycofał i ruszył. W tym momencie Krzysztofowi zaparło dech w piersiach: zdawało mu się, że obok kierowcy siedzi ona i że patrzy w jego – Krzysztofa – stronę, dając mu wzrokiem jakieś rozpaczliwe znaki.
Nie było czasu na myślenie – toteż za chwilę znalazł się w swoim samochodzie i zapuszczał silnik.
– A jeśli mi się przywidziało? Wahał się, usiłował nabrać dystansu, ale był już na szosie.