Pustynia Sonora, Arizona. Kanion Aravaipa. Dwie krowy na poboczu metodycznie obgryzają kaktusy. Po niebie w ciszy suną myśliwce. Wokół nieużytki rezerwatu Indian Chiricahua. Drewniany krzyż na horyzoncie, na wzgórzu. Za zakrętem nieczynna poczta. To Klondyke, miasto na sprzedaż. Na stałe mieszkają tu tylko Daniel Sirmans, John Luepke oraz Pat i Cliff Hayesowie. Dalej, w dół kanionu Aravaipa, żyją John Franzone i Norma Salazar Luepke, a w bocznej odnodze Jenny. Bezruch.
Tak tu było na początku XXI w. („Klondyke, miasto na sprzedaż”, Na własne oczy, POLITYKA 4/01). Jak wtedy, tak i dziś w małym glinianym kościele rodziny Salazarów, która w kanionie żyje od ponad stu lat, stoi figurka Matki Boskiej. Tyle tylko, że któregoś dnia Norma urwała jej rękę. Bez powodu. Przynajmniej bez oczywistego powodu. Norma to diablica. Wiedzą o tym wszyscy w okolicy. No i że ma baba jaja, też wiedzą, bo żeby szeryfowi i sędziemu na rozprawie pokazać środkowy palec, to trzeba mieć los cojones grandes. I fantazję, żeby w mieście zapłacić fałszywymi dolarami.
Ale sprzedawca z Globe nie dał się oszukać. Norma wskoczyła do samochodu, noga na gaz i dawaj wyrzucać banknoty przez okno. Zeznała, że dostała je od kuzyna Dale’a, ale i tak dostała półtora roku i 30 tys. kary. To jednak zupełnie inna historia.
Rodzina Salazarów kupiła nową najświętszą panienkę. Z tej Norma też zrobiła kalekę. Jest po prostu podła, mówi Dan Sirmans. Choć z drugiej strony, kto ją tam wie, może jednak miała swój powód? Może z tej samej przyczyny zamknęła na kłódkę bramę do kanionu? I nie było bata na Normę, bo ziemia to w Arizonie temat drażliwy. Ranczerzy zawsze wypasali bydło na państwowej ziemi i czasem już nie wiadomo, co do kogo należy. W tym stanie po Panu Bogu najważniejszy jest ranczer, a zaraz potem krowa.