Archiwum Polityki

Twardziej z miękkonogim

Każda gmina w Polsce ma obowiązek rozwiązywać problemy alkoholowe. Ale cały system oparty jest na ryzykownej logice: im więcej się w danej gminie sprzeda alkoholu, tym więcej jest pieniędzy na walkę z nałogiem.

W lubelskiej Wąwolnicy wielkie oburzenie. Wieś znana dotąd z cudownego obrazu Matki Boskiej Kębelskiej została opisana w lokalnej prasie. I to jak podstępnie. Autor sfotografował konsumentów taniego wina w miejscowym centralparku, powęszył, ponastawiał ucha. I wyszło: Wąwolnica pije, a Matka Boska płacze. A przecież to bzdura, pieklą się miejscowi. W Wąwolnicy pije się tak samo jak w całej Polsce.

Co to za walka

Prawie każda wieś gminna, miasto czy miasteczko ma swój park w centrum, skwerek lub choćby trawnik przed sklepem, gdzie przestają obywatele na miękkich nogach. W Wąwolnicy, na nieszczęście dla jej wizerunku, do parku przylega przystanek autobusowy. Tędy też przejeżdżają autokarowe pielgrzymki. Kiedyś władza ustawiła w parku stacjonarną szachownicę, żeby umożliwić społeczeństwu intelektualną rozrywkę. Miękkonodzy gromadzą się przy niej i opróżniają mózgotrzepy, wytworniej zwane prytami.

Andrzej Szczypa, od niedawna wicewójt gminy, idąc rano do pracy zawsze sprawdza, co się dzieje w parku. Wcześniej rządził Kazimierzem Dolnym, gdzie też był problem z pijakami na rynku. Udało się go rozwiązać, mówi z dumą. Nałogowców nękała policja, część z nich wymarła, niektórzy przeszli terapię. I tak będzie w Wąwolnicy, jest tego pewien. Na razie: sport uprawiamy, panie wójcie – mówią mu na powitanie.

W Wąwolnicy walczą z alkoholizmem jakby z rozpędu po poprzedniej epoce, bo oficjalnie w wolnej Polsce już się nie walczy, tylko rozwiązuje problemy. W gminach działają komisje rozwiązywania problemów alkoholowych. I nie jest to, jak zapewnia Katarzyna Łukowska, wicedyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania tychże problemów (PARPA) w Warszawie, zmiana tylko nazewnictwa na zgodne z terminologią unijną.

Polityka 30.2008 (2664) z dnia 26.07.2008; Kraj; s. 26
Reklama