Archiwum Polityki

Rabin da radę

Rozmowa z rabinem Shalomem Ber Stamblerem, przedstawicielem organizacji religijnej i nurtu filozoficznego Chabad Lubawicz, twórcą jesziwy w Warszawie

Krystyna Lubelska: – Wyobrażałam sobie pana z długą, siwą brodą, a widzę młodego człowieka. Ma pan zaledwie 26 lat. W Polsce rzadko widuje się tak młodych rabinów.

Shalom Ber Stambler: – Rabini, u których się uczyłem, mieli białe brody. Do Polski przyjechałem z misją, chciałem stworzyć tu jesziwę. Przedtem kilkakrotnie odwiedzałem Warszawę, wiedziałem, że brakuje tu ludzi do przekazywania nauki Tory. W Miszna, najstarszej z pięciu części Tory, jest takie znane powiedzenie, że jeśli w jakimś miejscu nie ma człowieka, to trzeba wypełnić tę lukę. Ludzie jednak zazwyczaj zawsze znajdują dla siebie wiele wytłumaczeń, dlaczego nie warto albo nie można czegoś zrobić. Mówią: jestem za młody albo za stary, nie umiem, nie podołam, nie wiem.

Pan nie czuł się za młody?

Przyjazd tutaj potraktowałem jako nakaz Miszny. Chasyd jest chasydem nie dlatego, że ma brodę, nosi kapelusz czy jada koszerne posiłki. Chasyd jest chasydem, bo on ma Rebe, przewodnika. Rebe łączy ludzi z Bogiem. Jak Rebe wskaże drogę, powie, że trzeba nią iść, to nią podążam. To jest najlepsza odpowiedź.

A jeśli trzeba postąpić wbrew własnym interesom?

W judaizmie Talmud stanowi drogowskaz. Gdybym myślał tylko o sobie, w kontekście własnej wygody, o komforcie dla mojej rodziny, o wykształceniu dzieci, to nie byłoby mnie tutaj. Niełatwo żyć bez przyjaciół, w izolacji od otoczenia wyznającego podobne religijne wartości. Opowiem pani prostą historię.

Z moim dzieckiem chodzę czasem do galerii Arkadia, który znajduje się naprzeciwko biura. Tam są lody, mnóstwo smaków. Dziecko chce loda, prosi, a ja muszę powiedzieć: przepraszam, ale nie, bo te lody nie są koszerne. W Izraelu nie byłoby takiego problemu. Jednak wyrzeczenia, mniejsze i większe, są konieczne, jeśli pragnie się cokolwiek osiągnąć.

Polityka 30.2008 (2664) z dnia 26.07.2008; Ludzie; s. 84
Reklama