Katarzyna Janowska: – W najnowszej książce „O ulotności życia” buduje pan metaforę życia jako garderoby teatralnej, w której przymierzamy kostiumy. Czasem znalezienie właściwego zajmuje nam całe życie. Pan też miał z tym problem?
Tadeusz Gadacz:– Pod pewnym względem na pewno cały czas się dopasowujemy do życia, dlatego że ono nas nieustannie zaskakuje i chyba na tym polega jego piękno. Najistotniejsze jest to, żeby starać się żyć na swoją własną miarę.
Co to znaczy żyć na własną miarę?
Odnajdywać swoje miejsce w życiu. Dziś bardzo często szczęście mylimy z sukcesem. Ale okazuje się, że ów upragniony sukces jest ulotny. Osiągamy go i natychmiast pojawiają się nowe wyzwania. Natomiast szczęście jest czymś całkowicie indywidualnym.
Obecnie w filozofii mało się o szczęściu pisze.
Właściwie od czasu Władysława Tatarkiewicza nikt się tym poważnie nie zajął. W prywatnych rozmowach nawet ludzie sobie bliscy też rzadko pytają siebie nawzajem, czy są szczęśliwi.
To pozwolę sobie zapytać: czy pan jest szczęśliwy? Porzucił pan stan duchowny, założył rodzinę. Teraz nosi pan właściwy kostium?
Tak sądzę. Na poprzedniej drodze odkryłem filozofię albo może filozofia mnie odkryła. Moja droga była drogą do filozofii. Staram się znaleźć dla siebie właściwe miejsce. Z jednej strony, filozof nie może być kimś, kto żyje całkowicie na marginesie życia społecznego jak słynny Diogenes, ale z drugiej strony, nie może podlegać dyktatowi skuteczności, który narzuca współczesna cywilizacja. Musi mieć prawo do niepodległości myślenia, do tego, żeby żadne ideologie – ani polityczne, ani religijne, ani ideologia skuteczności – nie wywierały nacisku na jego myślenie.