Archiwum Polityki

Bank przyjaciół

Jerzy Szmajdziński, poseł i minister obrony narodowej, wpisał w swym oświadczeniu majątkowym, że pożyczył 300 tys. zł od osób fizycznych na spłatę kredytu mieszkaniowego. Pytany przez dziennikarzy od kogo pożyczył, uparcie odmawiał podania nazwisk, uznając, że jest to jego prywatna sprawa. Teraz, aby uniknąć dalszych pytań, Jerzy Szmajdziński oznajmił, że sprzedał mieszkanie – miał do oświadczenia majątkowego wpisane dwa – i pożyczkę spłacił. Ale pytania pozostały.

Sprzedaż mieszkania i spłata zaciągniętych zobowiązań sprawy nie zamykają z dwóch powodów. Po pierwsze – w następnym oświadczeniu i tak pożyczka musi zostać wykazana, gdyż obejmuje ono okres do 31 grudnia 2001 r., a więc zanim zobowiązania zostały uregulowane. Po drugie – ta sprawa pokazuje, jak wielkie mamy ciągle kłopoty z określeniem, o jaką jawność życia publicznego nam chodzi, i z ustaleniem procedur, które jawności nie przemieniałyby w igrzyska i pole nieustannych politycznych bitew. Igrzyska, które niczego nie wyjaśniają, nie czynią życia publicznego bardziej przejrzystym i uczciwszym, a wprost przeciwnie – utrwalają w społeczeństwie przekonanie, że politycy są z gruntu nieuczciwi, dbają wyłącznie o własne interesy.

Na początek wypada zrobić zastrzeżenie: oświadczenie majątkowe Jerzego Szmajdzińskiego akurat na tle dziesiątków innych tchnie prawdomównością. Pożyczka została wpisana podobnie jak dwa mieszkania i, w gruncie rzeczy niewielkie, oszczędności na koncie w banku. Jedynym mankamentem tego oświadczenia jest to, że ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora nakazuje podanie warunków zaciągania zobowiązań, a tego Szmajdziński nie uczynił, podobnie jak nie uczyniła tego większość jego kolegów posłów. Choć przecież np. wysokość miesięcznych rat może mieć zasadnicze znaczenie i rodzić pytania: czy z pensji ministra lub diety poselskiej można je spłacić?

Po pierwszych enuncjacjach prasowych Jerzy Szmajdziński wydał oświadczenie, że pożyczka została zarejestrowana w organach skarbowych, które znają nazwiska pożyczkodawców i stosowny podatek został opłacony. Minister uparł się jednak, że nie ujawni publicznie nazwisk osób, od których pożyczył. A przecież argumenty tych, którzy pytali, były mocne: resort obrony, którym Szmajdziński kieruje, rozstrzyga najkosztowniejsze obecnie przetargi, jest narażony na zabiegi lobbystów, na korupcję (nie tak dawno przetoczyła się niezakończona jeszcze sprawa Romualda Szeremietiewa, który też na dom pożyczał od przyjaciół, na dodatek również od tego, który staje pod zarzutem korupcji).

Polityka 13.2002 (2343) z dnia 30.03.2002; Kraj; s. 16
Reklama