Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Eutanazja i zmartwychwstanie

„Pani B.”, która uzyskała od londyńskiego sądu „prawo do odmowy dalszego leczenia, a tym samym przerwania własnego życia”, nawet zdaniem tych lekarzy, co dalej chcieli ją leczyć, na rzeczywistą poprawę zdrowia ma „praktycznie jeden procent szans”. Otóż jeden procent to nie jest tak mało, a jakby do tego jednego procenta dodać nieskończoną wszechmoc Pana Boga – to jest to całkiem sporo. Religijny argument przeciw eutanazji jest bowiem zarówno pozytywny jak i negatywny: nigdy nie wolno zabijać i nigdy nie należy tracić nadziei. Przeciwnicy tego argumentu, odwołując się zresztą do tradycji odwiecznej, bo do zapisanych w Biblii szatańskich racji, mogą na to odpowiedzieć tak:

– No dobrze, skoro Bóg jest bezgranicznie wszechmogący, to nic mu nie stoi na przeszkodzie, aby swą miłościwą wszechmoc okazał i po podjęciu decyzji o eutanazji, a nawet po jej dokonaniu. Bóg powinien wręcz tak postąpić, powinien uzdrowić i przywrócić panią B. do życia już po odłączeniu jej od respiratora. Jakby tak uczynił, dałby widzialny i mocny argument przeciw eutanazji.

– Bóg nie jest od tego, aby ze zwolennikami eutanazji prowadzić jakieś polemiki – odpowiedzieliby na to zwolennicy racji religijnych – Bóg w ogóle nie jest od tego, by demonstrować swoje istnienie zwłaszcza drogą cudotwórczych sztuczek. Tylko infantylne i płytkie umysły wyobrażają sobie P. B. jako wielkiego iluzjonistę, który muska palcem opatrzności ludzkie czupryny i kapryśnie decyduje: Ty żyjesz, ty chorujesz, ty umierasz, ty zmartwychwstajesz itd.

– Czyli Boga nie ma – odpowiadają na to tamci – a nawet jak jest, to nic nie robi, co wychodzi, jakby go nie było.

Polityka 13.2002 (2343) z dnia 30.03.2002; Pilch; s. 108
Reklama