Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Pokojowy generał

Ostatni cud na Ziemi Świętej miał miejsce jakieś dwa tysiące lat temu. Następny może się zdarzyć 28 stycznia, jeśli Abram Micna, nowy przewodniczący Partii Pracy, zwycięży w wyborach urzędującego premiera Ariela.

Micna, 51-letni burmistrz Hajfy, generał rezerwy, który nawet w mundurze nie patrzył na świat przez celownik działa, urodził się w prawdzie w Izraelu, ale nie posiada ani jednej cechy, które charakteryzują większość rodzimych polityków. Micna jest skromny, emanuje spokojem duchowym, nie przemawia jak zawodowy orator, a co gorsza, głośno mówi, co naprawdę myśli. Gdy trzy miesiące temu postanowił wystartować do prawyborów, doradcy i rzecznicy szeptali mu do ucha, że tą drogą daleko nie zajdzie; że doświadczony polityk mówi ludziom to, co chcą słyszeć. Micna zbył ich niecierpliwym wzruszeniem ramion. Wbrew wszystkim przepowiedniom, niemal nokautem położył na łopatki swojego rywala Beniamina Ben-Eliezera.

Natychmiast po objęciu partyjnego stanowiska, znów urągając wszelkim zasadom zdrowego rozsądku, wbrew dobrym radom fachowców, oświadczył, że jeśli zostanie szefem gabinetu, zlikwiduje osadnictwo w Strefie Gazy, a po roku wycofa stamtąd ostatnie jednostki armii. W przeciwieństwie do Szarona, Netanjahu, a dzisiaj nawet Ehuda Baraka, nowy szef partii gotów jest rokować z Jaserem Arafatem. Jeśli Palestyńczycy uznają Arafata za godnego lidera, także dla niego, dla Micny, będzie godnym partnerem. A jeśli rozmowy nie przyniosą pożądanych rezultatów, powiada, zlikwiduje większość izraelskich osiedli na Zachodnim Brzegu i jednostronnie ustali granice między Izraelem a państwem palestyńskim.

Przez niemal dwa lata Partia Pracy współtworzyła koalicję rządową i zdaniem większości jej członków skompromitowała się popieraniem polityki siły i represji sprzecznej z jej ideowymi założeniami. Głos Abrama Micny brzmi jak zapowiedź nowej ery i nowego partyjnego oblicza. Wątpliwe jest jednak, aby głos ten utorował mu drogę do fotela premiera. Nazajutrz po tym, jak wyciągnął rękę do Palestyńczyków, wyleciał w powietrze autobus wiozący cywilnych pasażerów, w większości uczniów jerozolimskich szkół średnich.

Polityka 49.2002 (2379) z dnia 07.12.2002; Świat; s. 50
Reklama