Telefonia komórkowa jest w Polsce najszybciej rozwijającą się gałęzią gospodarki. Na jubileusz dziesięciolecia sama sprawiła sobie prezent, dorównując liczbą abonentów telefonom stacjonarnym. W czerwcu tego roku już 11,5 mln Polaków było właścicielami komórek. Oznacza to, że popularność przenośnych aparatów lub – jak wolą operatorzy – penetracja rynku telefonii komórkowej osiągnęła 27 proc. To mało w porównaniu z sukcesem komórek w Czechach (64 proc. nasycenia) albo na Węgrzech (47 proc.). Jednak więcej niż w Rumunii (23 proc.) czy w Rosji (6 proc.). Wygląda zresztą na to, że dogonienie Czechów nie potrwa długo. Trzej operatorzy sieci: Polska Telefonia Cyfrowa (Era), Pol-komtel (Plus GSM) i Polska Telefonia Komórkowa Centertel (Idea) tuż przed wakacjami przyłączali ponad ćwierć miliona użytkowników miesięcznie. Jakby wszechobecna recesja nie dotykała komórkowego biznesu.
– W dalszym ciągu na rynku jest dla telefonii komórkowej sporo miejsca – uważa Ryszard Woronowicz, rzecznik Plusa, a wtórują mu konkurenci z branży. – Obliczamy, że do końca 2002 r. Plusowi przybędzie milion nowych klientów.
– Polska nie różni się od innych rynków europejskich. Jest miejsce dla rozwoju telefonii komórkowej, pytanie tylko, czy nam starczy zasobności – dodaje Grzegorz Możdżyński, dyrektor działu marketingu firmy Nokia Poland. – Przeciętna cena aparatu spada.
Pustak z kaloryferem
Pierwsza na polskim rynku komórkowym pojawiła się zarejestrowana w grudniu 1991 r. firma Centertel, która odziedziczyła pasma zwolnione przez wojsko. Sześć miesięcy później na ulice stolicy wyszli abonenci-pionierzy, którzy żenowali przechodniów rozmawiając publicznie przez aparaty wielkości encyklopedii.