Archiwum Polityki

Miejsca przy wyjściu

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po pierwszych zmianach w rządzie dał się wyraźnie odczuć niedosyt. Zarówno w koalicji jak i wśród opozycji. Politycy dawali do zrozumienia, że jeszcze dwóch, trzech ministrów powinno odejść. I choć premier zapowiedział, że w najbliższym czasie żadnych dalszych zmian nie będzie, panuje dość powszechne przekonanie, że przed wyborami samorządowymi, aby poprawić wizerunek rządu, Leszek Miller dokona kolejnych posunięć personalnych.

Polityczne kuluary mają swoich kandydatów do odwołania. Z szeregów koalicyjnych płyną sygnały, że jednym z pierwszych na liście jest minister gospodarki Jacek Piechota. Musi się bowiem znaleźć ktoś, kto zapłaci za upadłość Stoczni Szczecińskiej, za protesty innych upadających zakładów, a ponieważ premier nie może zmieniać prezesów banków prywatnych, którym wydał wojnę za „cwaniactwo spod budki z piwem”, więc pozostaje mu ruch, który może wykonać w pełni autonomicznie, czyli odwołanie ministra. Zwraca się także uwagę, że w Szczecinie, mateczniku Piechoty, aresztowano już właściwie wszystkich przedsiębiorców wyższego szczebla i te areszty postrzegane są głównie w kategoriach politycznych, także jako osaczanie ministra gospodarki.

Często słychać również o odwołaniu ministra ochrony środowiska Stanisława Żelichowskiego, który miał gwarancje bezpieczeństwa do czasu, aż premier dokona pierwszych zmian i odwoła kogoś z SLD. Ludowcy mają zaledwie dwa resorty i w koalicyjnym układzie było nie do pomyślenia, aby jako pierwszy stracił stanowisko ktoś z PSL. Po częściowej rekonstrukcji rządu sytuacja wyjaśniła się jednak w niewielkim stopniu, odwołani zostali ministrowie bardzo mało partyjni lub wręcz bezpartyjni, tacy, których premier mógł się pozbyć bez protestów aparatu. Można więc oczekiwać, że Jarosław Kalinowski postawi twarde weto, gdyby chciano pozbyć się z rządu Żelichowskiego, zwłaszcza że zarzuty wobec niego odczytywane są przez obserwatorów jako gra polityków SLD, którzy przygotowywali się do objęcia tego resortu i nie dostali go, gdy trzeba było zawierać koalicję. Faktem jest, że zarzuty dotyczą głównie spraw personalnych, a nie merytorycznych, bowiem o resorcie ochrony środowiska mówią, że jest on skazany na sukces, ponieważ system ochrony środowiska i jego finansowanie zostały już dawno ustalone i dziś trzeba rozstrzygać problemy mające w istocie drugorzędne znaczenie.

Polityka 29.2002 (2359) z dnia 20.07.2002; Kraj; s. 16
Reklama