Archiwum Polityki

Kurs złotego milczenia

W minionym tygodniu upadła teza, że milczenie jest złotem. Przez długie 10 dni po nominacji Grzegorz Kołodko, nowo-stary wicepremier i minister finansów, milczał jak grób i ta cisza była na tyle nieoczekiwana, że zachwiała kursem złotego. Obywatele ruszyli do kantorów, importerzy, pożyczkobiorcy, konsumenci i urlopowicze zaczęli podliczać straty, a zagraniczni inwestorzy w pośpiechu pozbywali się złotówek. W tym tygodniu wicepremier przerywa jednak milczenie. Z zapowiedzi wynika, że czekają nas posunięcia niekonwencjonalne.

Dla złotego początek lipca w ogóle był pechowy. Najpierw zupełnie nieoczekiwanie dymisję z funkcji ministra finansów złożył Marek Belka – kurs złotego spadł o 10 gr. Potem był nerwowy czas interregnum (3 gr), ale nowa nominacja nie poprawiła nastrojów. Grzegorz Kołodko od dnia objęcia urzędu uporczywie milczał (5 gr), więc z braku laku hitem sezonu stał się jego artykuł w majowej „Trybunie”. Autor przekonywał, że kurs złotego do euro powinien wynosić 4,35, do dolara – 4,70, a naszej gospodarce przydałaby się tzw. izba walutowa (currency board), czyli system usztywnienia kursu (w naszym przypadku byłby on związany z euro). Do tej pory podobne rozwiązanie w latach 90. przyjęło kilka krajów o wysokiej inflacji i silnej woli jej gwałtownego zduszenia, m.in. Litwa, Bośnia, Bułgaria i Estonia. Nie wszystkie próby, jak chociażby ta w Argentynie, zakończyły się zresztą powodzeniem. W powietrzu zawisło powszechnie zadawane pytanie: czy programu profesora Kołodki nie zacznie aby wcielać nowy wicepremier? Kiedy emocje opadły, na rynku walutowym uznano, że jest to jednak mało prawdopodobne. Pomysł utworzenia w Polsce izby walutowej, dla wielu ekonomistów zupełnie nietrafiony, wymagałby współpracy NBP (na co raczej się nie zanosi) lub zmiany kilku ustaw. – Żeby osłabić złotego i jednocześnie wprowadzić currency board – mówi Krzysztof Rybiński, główny ekonomista banku BPH PBK SA w Warszawie – można oczywiście próbować zmieniać ustawę o NBP a także konstytucję. To jednak byłby już nie trzeci a czwarty świat. Nie wierzę, że w apogeum negocjacji z Unią Europejską ktokolwiek mógłby się na to zdecydować.

Tych niedowiarków musiało być w świecie finansów więcej, bo pod koniec ubiegłego tygodnia kurs złotego powoli się ustabilizował na nowym, wyraźnie już jednak wyż-szym poziomie.

Polityka 29.2002 (2359) z dnia 20.07.2002; Kraj; s. 21
Reklama