Archiwum Polityki

Licz tylko na żonę

W tym miesiącu pracownicy Grupy Stoczni Gdynia otrzymali wypłatę w ratach. Dokładnie tak samo wyglądał początek końca stoczni w Szczecinie. Jeśli nie nastąpi jakiś zwrot, Gdynia stanie za miesiąc, może za dwa. Wystąpią konwulsje podobne do tych, jakie przeżyły zakłady zachodniego Wybrzeża. A wtedy na skuteczny ratunek będzie już za późno.

Głównym źródłem zagrożenia dla Gdyni jest reakcja banków na to, co wydarzyło się w Szczecinie. Tamtejsza stocznia stanęła 4 marca. Od lutego, kiedy było już jasne, co się święci, banki odmawiały Januszowi Szlancie, prezesowi gdyńskiej grupy, kredytowania budowy nowych statków. Odmawiały to może niewłaściwe słowo. Podobno tylko jeden jednoznacznie powiedział „nie”. Ale też nikt nie powiedział „tak”. Podobny problem mają przedsiębiorstwa, których produkcja jest związana z budową statków. Zakładom Cegielskiego w Poznaniu 6 marca Bank Zachodni WBK wypowiedział kredyt o wartości 25 mln zł, udzielony na produkcję silników okrętowych dla Szczecina. – Bez możliwości odroczenia lub rozłożenia na raty, co pozwoliłoby nie pogłębiać trudnej sytuacji płatniczej firmy – podkreślają przedstawiciele Cegielskiego. Według umowy termin spłaty kredytu upływał dopiero we wrześniu.

Cała branża została zaliczona do grupy podwyższonego ryzyka. – BIG Bank Gdański nie przedłużył nam finansowania, w tym miesiącu oddaję resztówkę zaciągniętego tam kredytu – relacjonuje Zbigniew Banaszczuk, prezes kooperującego ze stoczniami toruńskiego Towimoru. – Także Bank Handlowy chce się wycofać z pożyczki, od której regularnie spłacamy odsetki. Życzliwie zachowuje się natomiast Powszechny Bank Kredytowy. Nasza firma w tym roku trzykrotnie zwiększyła eksport w porównaniu z rokiem ubiegłym. Teraz negocjuję kontrakt na dostawę do Niemiec dźwigów za 10 mln euro. Nie wiem jednak, czy będę miał z czego je zrobić, bo nie ma pieniędzy na materiały. Jak nie wyprodukuję, to przestanę obsługiwać kredyt. Firma skona.

Szefowie innych przedsiębiorstw zaopatrujących stocznie zgodnym chórem mówią o przesadnej ostrożności banków, a nawet o psychozie.

Polityka 29.2002 (2359) z dnia 20.07.2002; Gospodarka; s. 55
Reklama