Archiwum Polityki

Barbarzyńcy nadchodzą

Obawiam się, że gdybym w tydzień po felietonie o obiedzie u prezydenta Władimira Putina opisał obiad z cesarzem Japonii, zasłużyłbym na naganę, jako że nie prowadzę kroniki towarzyskiej. Z żalem więc przemilczę emocje związane z cesarską wizytą i zajmę państwa uwagę innym wydarzeniem, w którym brałem udział, a mianowicie kolejną imprezą poświęconą integracji europejskiej. Po raz czternasty w San Sebastian (czyli w jednym z głównych miast kraju Basków) stowarzyszenie dziennikarzy europejskich wraz z miejscowym uniwersytetem rozważało kwestie rozszerzenia Unii, skupiając się tym razem na tematyce granic. Ze strony polskiej uczestniczył były premier Józef Oleksy (zadziwiając znajomością hiszpańskiego), Adam Michnik i aktualny wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Byrt. Podobnie z innych krajów wyszehradzkich przyjechali notable aktualni i byli, a ze strony hiszpańskiej atrakcją otwarcia był minister do spraw kontaktów z Unią.

Spotkania na tematy integracji robią najczęściej wrażenie przekonywania przekonanych, ale to spostrzeżenie okazuje się dość powierzchowne. Nawet wśród przekonanych wiele jest nieporozumień, a przede wszystkim niewiedzy. W oczach większości mieszkańców zachodniej, unijnej Europy kraje na wschód od Niemiec są jakąś magmą i przyjęcie ich do dobrej rodziny krajów praworządnych i dostatnich jest ryzykiem porównywalnym do wydania córki za przybłędę. Kolorowe magazyny na Zachodzie, te, które dostarczają tematów do rozmowy, nie włączają naszej części świata w obszar swoich zainteresowań. Dlatego ani nasi politycy, ani milionerzy, ani popowe gwiazdy nie istnieją w świadomości ogółu. Skoro zaś nie wiadomo, iż u nas wszystko jest podobnie jak na zachodzie Europy, to rodzą się uprzedzenia i lęki o to, że po rozszerzeniu wtargną do Europy barbarzyńcy.

Polityka 29.2002 (2359) z dnia 20.07.2002; Zanussi; s. 89
Reklama