Posłowie PiS spod znaku Marka Jurka poskarżyli się, że dawni członkowie Porozumienia Centrum traktowali ich w klubie z wyższością i dystansem. I trzeba przyznać, że ich obiekcje mają podstawy historyczne. Przynajmniej prezes PC nigdy za nimi nie przepadał.
Wystarczy sięgnąć do wywiadu-rzeki, którego w 1993 r. udzielił Jarosław Kaczyński (Michał Bichniewicz, Piotr Rudnicki – „Czas na zmiany”).
O Zjednoczeniu Chrześcijańsko Narodowym, którego liderem był m.in. Marek Jurek (także Marian Piłka, Ryszard Czarnecki i Stefan Niesiołowski), mówił:
„Katolicyzm ZChN przejawia się (...) jako postulat państwa katolickiego. Tego typu katolicyzmu nie akceptuję, chociażby ze względu na jego przeciwskuteczność. Kiedyś powiedziałem, że jest to najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski. Całkowicie podtrzymuję tę opinię. (...) Postulat państwa wyznaniowego jest nie do przyjęcia ze względów zasadniczych. Stanowi odrzucenie powszechnie przyjętego w naszej cywilizacji standardu demokratycznego państwa liberalnego, które dopuszcza pluralizm. (...)
W bieżącej polityce zarzucam im monotematyczność i zbyt wielką koncentrację na problemie aborcji. Jestem katolikiem i wiem, że jest to sprawa ważna (...), ale koncentracja katolicyzmu, spraw wiary niemal wyłącznie wokół jednego przykazania (...) prowadzi do negatywnej reakcji, a także do ośmieszenia.
Wreszcie: niektórzy członkowie ZChN popierają pewną wersję tradycyjnego nacjonalizmu. Jest to niebezpieczne tym bardziej, że w pewnych częściach Polski ma on jeszcze zwolenników. Nacjonalizm, który lansuje ZChN, prowadzi przede wszystkim do zafałszowania naszych rzeczywistych problemów społecznych i sprowadzenia ich do kwestii żydowskiej”. Do powyższych zastrzeżeń Jarosław Kaczyński dorzucał najpoważniejszy w tym czasie zarzut: akceptację ZChN dla postkomunistycznego układu z Unią Demokratyczną i SLD na czele.