Archiwum Polityki

Serce w galopie

Długi majowy weekend to najczęściej pierwsza w roku okazja do wyruszenia w plener. Przypominamy sobie, że sport to zdrowie. I tak jest w istocie. Byleby nie przesadzić.

Już za kilka dni wielu Polaków, po półrocznym zamknięciu w czterech ścianach, odejdzie od komputerów i wyłączy telewizory, by zrobić coś pożytecznego dla własnego zdrowia. Truchtem i na rowerach, na działkach lub nad wodą, z obowiązku albo dla własnej satysfakcji. Z jednej strony musi to cieszyć orędowników zdrowego stylu życia, z których zaleceń i rad wreszcie ktoś skorzysta, choćby przez te kilka dni wolnych od pracy. Może choć część weekendowych sportsmenów połknie bakcyla i po powrocie do codziennych zajęć nie spocznie na laurach? Z drugiej – takie pospolite ruszenie ludzi kompletnie nieprzygotowanych do wysiłku i aktywności ruchowej martwi kardiologów, którzy właśnie o tej porze roku mają pełne ręce roboty.

Wysiłek jest jak lek, więc należy go podobnie traktować: odpowiednio dawkować i znać przeciwwskazania – tonuje sportowe zapędy weekendowiczów prof. Artur Mamcarz, kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Akademii Medycznej w Warszawie. – Broń Boże, bym kogoś zniechęcał do uprawiania sportu! Ale trzeba brać się za to z rozwagą.

Zdrowy jak listonosz

Trudno znaleźć kardiologa, który nie zachęcałby do rekreacji. Odkąd brytyjski epidemiolog Jaremy Morris ponad 50 lat temu opublikował pionierską pracę na temat walorów aktywności fizycznej – udowadniając, że listonosze roznoszący pocztę są zdrowsi od pracowników zajmujących się segregowaniem listów – żaden lekarz zdania nie zmienił: wysiłek obniża cholesterol, poziom cukru, a w dłuższej perspektywie nawet ciśnienie.

Skąd zatem nagłe zgony wśród sportowców? Dlaczego na sali gimnastycznej nagle umarł znany mistrz szosowego kolarstwa Joachim Halupczok i wielu innych, w całkiem młodym wieku?

Polityka 17.2007 (2602) z dnia 28.04.2007; Nauka; s. 112
Reklama