Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Po co czytać czytadła

Rozmowa z prof. Keithem Oatleyem, psychologiem z Uniwersytetu w Toronto

Joanna Cieśla: – Przekonuje pan, że warto czytać literaturę piękną. W dobie Internetu i seriali, w czasach, gdy dzieciom lektury szkolne pozwala się czytać w kawałkach, mamy znaleźć czas na beletrystykę? Są z tego jakieś wymierne korzyści?

Keith Oatley: – Bardzo wymierne. Według mojej teorii czytanie beletrystyki działa podobnie jak symulacja komputerowa. W komputerowych symulatorach możemy ćwiczyć umiejętności pilotowania samolotu, prowadzenia samochodu. Czytając fikcję, ćwiczymy umiejętności społeczne, zdolność do empatii oraz odczytywania emocji innych osób. Wchodzimy w świat stworzony przez autora, spotykamy osoby, które w nim umieścił, zastanawiamy się, o co im chodzi, jakie są ich wzajemne relacje, w pewien sposób przeżywamy ich problemy, związane z byciem jakimś człowiekiem w jakimś świecie.

Czy to na pewno to samo? W symulacji komputerowej wcielamy się w rolę sprawcy wydarzeń: gdy poruszamy kierownicą, wirtualny samochód skręca. Czytając powieści, raczej pozostajemy w roli obserwatora rzeczywistości, którą przedstawia nam autor.

I tak, i nie. Dobrzy pisarze zostawiają odbiorcom miejsce na ich wyobrażenia. Czechow wprost wyznawał, że liczy na czytelnika, iż wypełni on własnym subiektywnym doświadczeniem i odczuciem brakujące w historii elementy. Kiedy czytamy opowieści literackie, tak zwane efekty empatyczne – czyli utożsamienie się z bohaterem, emocje związane z byciem w takiej sytuacji jak on – mogą być bardzo silne. Dążenia bohatera stają się naszymi dążeniami, cieszymy się z jego sukcesów, porażki sprawiają nam przykrość. Przeżywanie tych emocji nie pozostaje bez śladu – sprawia, że trochę się zmieniamy. Można też mówić o jakimś rodzaju transcendentalnego doświadczenia, wychodzeniu poza granice własnego tu i teraz.

Sztuka Życia Polityka. Sztuka Życia (90122) z dnia 24.01.2009; s. 28
Reklama