Archiwum Polityki

Musi się dziać

Schamienie polskiej polityki, jej konfrontacyjny język mają swoją głębszą przyczynę. Jest nią pojmowanie życia publicznego jako pola obowiązkowego konfliktu. Janusz Palikot to konsekwencja, a nie przyczyna.

Ci, którzy poszukują porozumienia, zwracają uwagę na niuanse i komplikacje w obrazie spraw, wychodzą w najlepszym razie na naiwnych i niezorientowanych, w najgorszym – na zdrajców. Wystarczy spojrzeć na ostatnie wydarzenia. Sprawa dostaw gazu w wersji PiS zyskała status wojny, w której koniecznie trzeba było się jednoznacznie i od razu – jeszcze przed jej zbadaniem – opowiedzieć po stronie Ukrainy. Spokojna analiza konfliktu, z której także mogłoby wynikać, że winna jest Rosja, rzeczowa dyskusja o bezpieczeństwie energetycznym kraju są niemożliwe. Gaz jest ideologiczny, a zajęcie jakiegokolwiek stanowiska w tej kwestii wpisuje się od razu w konflikt ideowy, w walkę III RP z IV i ma być nie poznawaniem faktów, ale dawaniem świadectwa.

Wojna trwa w telewizji, gdzie trzeba się opowiedzieć albo za starym, albo za nowym prezesem, a jeśli ktoś się nie opowiada, to wiadomo, że przyłącza się do zawłaszczania publicznych mediów przez Platformę. Wojna, jak donosi jedna z gazet, trwa też w Trybunale Konstytucyjnym, gdzie jedni sędziowie są patriotycznie nastawieni do prawa, a inni bronią PRL. Jeśli sami sędziowie tłumaczą, że wspólne ucieranie się stanowiska Trybunału, wzajemne przekonywanie się i odrębne stanowiska w kontrowersyjnych sprawach są normalną procedurą, to takie wyjaśnienia są odrzucane – w Trybunale też ma trwać walka dobra ze złem, tam także istnieje ideologiczny front. Weto przy ustawie o pomostówkach i cała wrzawa wokół niego były naturalnie także pryncypialnym starciem wartości, gdzie po jednej stronie stali genetyczni solidarnościowi patrioci, a po drugiej, w najlepszym razie, bezduszni liberalni technokraci.

Dyskusje o wprowadzeniu waluty euro w Polsce daleko wykroczyły poza ekonomiczną ocenę tego procesu, weszły na pole narodowej suwerenności i tożsamości, gdzie znowu po jednej stronie są patrioci, a po drugiej.

Polityka 4.2009 (2689) z dnia 24.01.2009; Temat tygodnia; s. 15
Reklama