Nauka coraz dokładniej przygląda się biseksualistom. Powstają bi organizacje, centra pomocy, czasopisma, filmy, lokale, puby, kluby – co bi dusza zapragnie. W Polsce o nich się nie pisze w prasie, nie prowadzi badań naukowych, nie mają, poza nielicznymi, terapeutów – bi pustynia.
Nie funkcjonują też w przestrzeni publicznej. Nie robią głośnych coming outów, nie pokazuje się ich na billboardach, żeby normalni zobaczyli, że oni też normalni. Granatowy, fiolet i róż – bi kolory nie powiewają na paradach dumy. Idą wepchnięci między gejów i lesbijki. 17-letnia Aleksandra Sowa, biseksualistka z Krakowa, chce to zmienić. Działa w kampanii przeciw homofobii, związana jest z ruchem Zielonych i „Krytyką Polityczną”.
Prócz Internetu, który jest ich jedyną ostoją, bi nie mają na zewnątrz niczego dla siebie. Homo ich nie lubią, traktują często tak jak sami są traktowani przez heteroseksualnych. W ogłoszeniach w pismach gejowskich, że ktoś szuka stałego partnera, geje i les często dodają: bi – nie odpowiadać, nieuczciwi i bi – wykluczeni.
Na forum internetowym jedna z bi apeluje do lesbijek: boli mnie, że jestem dla les wredną suką tylko dlatego, że miałam udane związki z mężczyznami. Prawdziwa bowiem les z krwi i kości boi się, że wchodząc w romans z bi zostanie przez nią porzucona dla mężczyzny.
Ta bi może porzucić les nie tylko dla innego, ale i dla innej, lecz zdrada na rzecz chłopa – obcego seksualnie – boli bardziej. Wiele lesbijek uważa zresztą, że bi są takimi samymi les jak one, ale wstydzą się przyznać do swej orientacji i dlatego udają, że z mężczyznami mogą też: czysta obłuda, mówią les.
Niechciani
Dla gejów natomiast mężczyźni bi są często za mało homoseksualni.