Archiwum Polityki

Tarantula i skorpion

Przemądrzały synalek moich przyjaciół odkleił się od telewizora po obejrzeniu westernu.

– Tatusiu – zapytał – dlaczego Indianie malowali sobie twarze?
– A bo to był znak, że wstępują na ścieżkę wojenną.
– Aha. Teraz rozumiem, czemu przed pojawieniem się w studiu politycy oddają się w ręce kosmetyczek i wizażystów.

Obserwacja dziecka jest trafna. Zamiast autostrad mamy co krok wojenne ścieżki, zamiast domów z trzema milionami mieszkań oglądamy ich budowniczych czających się za węgłem z tym, co nazywają „twardym dowodem”. Po zetknięciu z nim, wiadomo – więzienny dołek, areszt wydobywczy albo szpitalik i diagnoza medycznego konsylium:
– Pacjent symuluje talent polityczny.

Na początku był chaos – powiada Księga. Jeśli tak wygląda początek, lepiej sobie nie wyobrażać końcówki. Jedynie pedanci (gatunek na wymarciu) próbują sporządzić bodaj spis tematów polatujących w powietrzu, dusznym od rozbudzonych namiętności. Tematy da się ponumerować w trosce o porządek i ład w skołatanych głowach.

PIERWSZA BRYGADA – pieśń przywrócona do łask, hymn wojaków, podkomendnych ministra Szczygły. Starzy leguni pamiętają, że wzburzeni niewdzięcznością rządzących legioniści śpiewali pod ich adresem „Jebał was pies!”. Może się zdarzyć i tak, że dopisany wers wróci echem z Iraku czy Afganistanu.

DRUGA POLSKA – obiecywał ją peerelczykom Gierek. Obiecanka cacanka wyglądała równie imponująco jak dzisiaj IV RP. Jedynie szydercy z kabaretów mieli wątpliwości, skutkiem chronicznej wady wzroku – czarnowidztwa:

Gdy przyszłością kolorowy plakat,
Neon, co optymistycznie do nas mruga,
Na pytanie: – Polska, ale jaka?

Polityka 37.2007 (2620) z dnia 15.09.2007; Groński; s. 108
Reklama