W poprzednich wyborach do Sejmu i Senatu startowało ponad 11 tys. kandydatów. Teraz będzie podobnie. Ale niewiele nowych twarzy zobaczymy w parlamencie. Partie stają się kadrowymi oligarchiami. Wciąż w Polsce nie ma prostych ścieżek wchodzenia do polityki i politycznego awansu.
Gdyby oceniać tylko na podstawie obecnej kampanii wyborczej, można powiedzieć, że dziś politycy biorą się głównie z transferów międzyklubowych, a więc ze sfery kiedyś zastrzeżonej dla sportowców.
W wyścigu na transfery nie ma wyraźnych zwycięzców. Może Leszek Miller przyczyni się do zdobycia przez Samoobronę większej liczby głosów i sam wejdzie do Sejmu, co debatom i polemikom doda koloru, gdyż jest politykiem sprawnym w ciężkozbrojnych zmaganiach. Może Nelly Rokita – tak zachwycona otrzymaniem ministerialnego laptopa i telefonu komórkowego, że aż z tej okazji wezwała fotoreporterów – nadokucza jeszcze Donaldowi Tuskowi.
Polityka
39.2007
(2622) z dnia 29.09.2007;
Temat tygodnia;
s. 10