Pani prezydentowa Francji, która udała się z niespodziewaną i nieoficjalną wizytą do Trypolisu, przywiozła stamtąd optymistyczne wieści. Rzecz dotyczy pięciu bułgarskich pielęgniarek, więzionych od ośmiu lat i w przeddzień przyjazdu pani Sarkozy skazanych na karę śmierci za świadome zarażenie 438 dzieci wirusem HIV. 56 z nich zmarło. Opinia światowa (w tym lekarskie autorytety badające na miejscu sytuację) wielokrotnie podważała ten akt oskarżenia, wskazując na bardzo złe warunki higieniczne panujące w libijskich szpitalach. Cecilia Sarkozy rozmawiała ze skazanymi pielęgniarkami, spotkała się z Muamarem Kadafim, a następnie w Bengazi z rodzinami chorych dzieci, oferując im pomoc i ewentualnie leczenie we Francji. Wszystkie te starania dają duże szanse na pozytywną decyzję Najwyższej Rady Sprawiedliwości. Libijski przywódca wyraźnie targuje się o cenę. Pielęgniarki, za radą lokalnego adwokata, zrzekły się wszelkich pretensji wobec państwa libijskiego. Osiągnięte też zostało porozumienie gwarantujące każdej z rodzin milionowe odszkodowanie, czyli takie, jakie otrzymały ofiary libijskiego zamachu na samolot PanAm w 1988 r. W libijskiej propagandzie obie sprawy są ze sobą wiązane.
Z kolei wizyta pani Sarkozy daje przedsmak nowej prezydentury. Francuska pierwsza para, zanim nią jeszcze została, przeżyła wiele burzliwych momentów. Teraz w Pałacu Elizejskim wyraźnie szuka roli i miejsca dla siebie: razem – i każde z osobna.