Archiwum Polityki

Pan na telefonach

Carlos Slim Helú, dziś najbogatszy człowiek świata, do fortuny doszedł w kraju, gdzie połowa ludności żyje za dwa dolary dziennie. Kluczem do sukcesu okazała się kombinacja bizne­sowego instynktu i politycznych znajomości.
Polityka

Na pytanie, dlaczego Carlos Slim Helú tak chętnie inwestuje dziś za granicą, złośliwcy odpowiadają, że w Meksyku niczego już nie kupi, bo i tak wszystko należy do jego rodziny. Choć to przesada, ten multimiliarder rzeczywiście stworzył w ojczyźnie ogromne imperium, z którym przeciętnemu Meksykaninowi trudno się nie zetknąć. Slim jest właścicielem między innymi sieci szpitali i supermarketów, firm produkujących kable energetyczne, budujących drogi (sam ukończył inżynierię budownictwa), wydobywających ropę naftową, wytwarzających płytki podłogowe i części samochodowe. Do jego restauracji chodzi się na obiady, w jego sklepach kupuje się książki i płyty CD, a w jego bankach zaciąga kredyty i zawiera ubezpieczenia.

Najważniejszą częścią imperium Slima jest jednak telekomunikacja. To on kontroluje największych krajowych operatorów zarówno telefonii stacjonarnej (Telmex), jak i komórkowej (Telcel). Dojście do tak imponującego majątku w kraju znanym z olbrzymich nierówności społecznych budzi u jednych podziw, a u innych zgorszenie. Samym Meksykanom trudno jednoznacznie oceniać człowieka, który jest uważany za bardziej wpływowego niż najważniejsi politycy, a zarazem daje poprzez swoje firmy pracę prawie 220 tys. ludzi. Szczególne zyski 67-letniemu Slimowi przynosi lokalna giełda, gdzie notowanych jest wiele przedsiębiorstw, które kontroluje. Główny indeks akcji tego parkietu podwoił się w ciągu ostatnich dwóch lat. Na początku lipca świat obiegła wiadomość, że dzięki kolejnej fali hossy Slim zdetronizował Billa Gatesa i z fortuną ocenianą już na prawie

68 mld dol. zdobył nieoficjalny tytuł najbogatszego człowieka globu. Tytuł, którego znaczenie stara się bagatelizować.

Polityka 29.2007 (2613) z dnia 21.07.2007; Rynek; s. 41
Reklama