Archiwum Polityki

Choroba sieroca

Kiedy piosenkarka Marija Serifović wygrywała konkurs Eurowizji, nawet parlament przerwał obrady. Później trójka serbskich tenisistów błysnęła na kortach w Paryżu. Po latach klęsk i nad Serbią zaświeciło słońce. Bardzo to wszystkim było tu potrzebne.

Marija natychmiast stała się nową twarzą Serbii. W nowej fryzurze, modnych okularach i z uśmiechem zachęca z billboardów do nauki na prywatnym uniwersytecie Megatrend, gdzie zresztą sama studiuje zarządzanie. – Ludzie już nie mogli znieść strat i przegranych. Od piętnastu lat Serbia tylko traciła: pozycję, prestiż, przyjaciół, poziom życia, dostęp do rynku myśli i technologii. Wszyscy chcą, żeby izolacja wreszcie się skończyła. Dlatego, szczególnie młodzi, tak cieszą się każdym zwycięstwem – mówi Ivo Visković, politolog, szef katedry studiów międzynarodowych uniwersytetu belgradzkiego i wiceprezes Ruchu Europejskiego Serbii. – Młode pokolenie pragnie być częścią Europy – dorzuca. W dodatku, po raz pierwszy Serbia odniosła sukces samodzielnie, nie w barwach jugosłowiańskich ani nawet w dziwacznym związku z Czarnogórą, w którym zwycięstwem trzeba się było dzielić, a klęska obciążała Belgrad.

Pokolenie pięćdziesięciolatków, nawet gdy nie ruszało się z Belgradu, zaliczyło obywatelstwo kilku krajów. Socjalistycznej Federalnej Republiki Jugosławii, Federalnej Republiki Jugosławii, Nowej Jugosławii, Serbii i Czarnogóry, a od roku Serbii. Mają w domach kilka paszportów. Zdarzało się, że wyjeżdżali na wakacje z jednego państwa, a wracali już do całkiem nowego. Z Jugosławii liczącej jeszcze w 1990 r. 20,5 mln mieszkańców i zajmującej 256 tys. km kw. najpierw w czerwcu 1991 r. odeszli Słoweńcy i Chorwaci – i to był początek wojny domowej. Kilka miesięcy później Macedończycy ogłosili niepodległość i także wystąpili z federacji. Rok później w ich ślady poszła Bośnia i Hercegowina. Przed rokiem odłączyła się Czarnogóra.

Stan odpychania

Dziś Serbia obejmuje około jednej trzeciej terytorium byłej Jugosławii, 88 tys.

Polityka 29.2007 (2613) z dnia 21.07.2007; Świat; s. 44
Reklama