Archiwum Polityki

Ostatni sprawiedliwy

Marek Krajewski, Festung Breslau, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2007, s. 288

W jednej z pierwszych scen „Festung Breslau” kapitan Eberhard Mock spotyka porucznika Lehnerta. Rozmowa toczy się w podziemnych korytarzach oblężonego miasta, a Lehnert nie może nadziwić się widokowi mężczyzny w garniturze oraz błyszczących lakierkach. Mock musi więc wyjaśnić: „Wie pan, dlaczego zawsze poza domem chodzę w garniturze? Po prostu okazuję cześć temu miastu... Tak, jak do obiadu zawsze siadam w krawacie, okazując cześć Temu, który mi daje pożywienie... Głupi nawyk... Tutaj powinno się chodzić w zwierzęcych skórach i z maczugami”.

Jest marzec 1945 r. Wrocław znajduje się w kleszczach armii radzieckiej. A starzejący się eksradca kryminalny Eberhard Mock składa hołd miastu, rozwiązując ostatnią swoją sprawę w Breslau. Niegdysiejszy policjant musi wyjaśnić, kto brutalnie zamordował siostrzenicę hrabiny von Mogmitz. Aby rozwikłać zagadkę, Mock będzie musiał stawić czoła komendantowi obozu Gnerlichowi – sadyście i mordercy pozbawionemu cienia skrupułów.

Niektórzy recenzenci zarzucali Markowi Krajewskiemu, że jego czwarta powieść o Breslau to, by tak rzec, opowieść, która więcej obiecuje, niż daje, bowiem autora tak naprawdę nie interesuje odpowiedź na pytanie: kto zabił? Wszystko to prawda, tyle że już od wielu lat powieść kryminalna nie jest prostą łamigłówką detektywistyczną i pojedynkiem z domyślnością czytelników. Coraz większą rolę w tej literaturze odgrywa aura, klimat, wiarygodne portretowanie środowiska i opisywanych miejsc.

I właśnie „Festung Breslau” to taki kryminał z aurą. Znaczne fragmenty powieści rozgrywają się pod ziemią – wśród kilometrów kanałów i korytarzy, którymi wśród pyłu, zwałów gruzu i wybuchających bomb poruszają się bohaterowie w czasie oblężenia.

Polityka 29.2007 (2613) z dnia 21.07.2007; Kultura; s. 54
Reklama