Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Koktajl Mokotowa

Są w Warszawie dzielnice, które rozpieszczają smakoszy.

Między Rakowiecką a Woronicza oraz Puławską a Wołoską istnieje prawdziwe zagłębie gastronomiczne, istny koktajl smaków i zapachów. I wciąż pojawiają się nowe lokale. A każdy inny i na inną kieszeń. Są więc restauracje włoskie, polskie, azjatyckie, francuskie, bałkańskie, portugalskie. Są luksusowe (czytaj snobistyczne, czyli bardzo drogie) i są popularne (czyli relatywnie tanie, choć wcale nie mniej smakowite). My odwiedzamy wszystkie.

Pisaliśmy o tej niewielkiej restauracji z entuzjazmem przed kilku laty. Z przyjemnością stwierdzamy, że nadal jest to jedna z najlepszych włoskich restauracji w Warszawie – a konkurencja w tej dziedzinie jest bardzo duża. Okazuje się bowiem, że kuchnia włoska bardzo odpowiada naszym gustom i to poczynając od pizzy, poprzez różnego rodzaju makarony, aż po wyrafinowane desery. Polubiliśmy oliwę, która jest tej kuchni podstawą i błogosławieństwem w walce z zabójczym cholesterolem, sposób przyrządzania warzyw, co jest po wiekach zwycięstwem królowej Bony, a nawet owoce morza. Balgera ma tylko jedną wadę – wysokie ceny. To jest lokal dla ludzi zamożnych, którzy nie analizują cen potraw.

Wnętrze utrzymane w jasnych, pastelowych kolorach, ładne, wygodne meble, estetyczna zastawa i sztućce, widać dbałość o każdy szczegół. Salki jasne, dużo światła. Zawsze budzi naszą nieufność sztuczne zaciemnianie lokali, jakby chodziło o chęć ukrycia wyglądu podawanych potraw. Spory wybór dań tak pomyślany, aby każdy znalazł to, co lubi. Poza kartą sprawny i kompetentny kelner poleca różne improwizacje z kurek, bo właśnie trafiliśmy na sezon.

W oczekiwaniu na zamówione dania dostaliśmy świeże bułeczki i pikantną, bardzo smaczną oliwę. Pojadając bułeczki czekaliśmy na bruschetti (25 zł), czyli rodzaj grzanek z serem, szynką parmeńską i – co okazało się świetnym pomysłem – kawałeczkiem filetu anchois.

Polityka 34.2007 (2617) z dnia 25.08.2007; Ludzie; s. 94
Reklama