Archiwum Polityki

Pamiętacie Falklandy?

Po 25 latach przypomniał o sobie konflikt o Falklandy, jak je nazywają Anglicy, przez Argentyńczyków zwane Malwinami. Z racji geografii wyspy te, niespecjalnie ważne i zamieszkane w sumie przez 2900 osób, powinny być raczej argentyńskie, bo leżą w pobliżu wieńczącej kontynent argentyńskiej Patagonii, a od Brytanii dzieli je przynajmniej 12,5 tys. km. Ale Królewska Flota zajęła je w 1833 r. – i nie chciała ustąpić w 1982 r., kiedy pod patriotycznym hasłem Malvinas son agrentinas zajęli je chwilowo Argentyńczycy. Nie na długo, jak pamiętamy. Karna ekspedycja morska, wysłana przez Margaret Thatcher, po 73 dniach przywróciła porządek. Do historii medialnego cynizmu przeszedł tytuł „GOTCHA!” (mamy cię!), jakim bulwarówka „Sun” przywitała zatopienie przez brytyjską łódź podwodną argentyńskiego krążownika „Belgrano” i śmierć 300 osób. Wkrótce po klęsce padła rządząca Argentyną junta. Stosunki z Londynem zostały przywrócone dopiero w 1990 r. za Carlosa Menema. Obecny prezydent Nestor Kirchner, wcześniej gubernator Patagonii, ma w październiku wybory i jak przed laty wojskowi też chciał zagrać patriotyczną kartą. Ogłosił, że zerwie porozumienie z Brytyjczykami na temat eksploatacji ropy i gazu w rejonie wysp, zakazał firmom energetycznym z kontynentu obsługiwania Wyspiarzy, wstrzymał loty czarterowe i wezwał swoich dyplomatów w ONZ, aby skłonili „nielegalnych okupantów” do negocjacji. Wzmiankowani wydają rocznie 310 mln funtów na obronę Falklandów i wyraźnie niegroźna im wizja ich malwinizacji.

Polityka 15.2007 (2600) z dnia 14.04.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 20
Reklama