Protestanci i katolicy modlą się prawdopodobnie do jednego Boga. Ale w Irlandii Północnej (zwanej też Ulsterem) jest to mniej prawdopodobne. Pastor Ian Paisley, protestant, i Gerry Adams, katolik, nie uścisnęli sobie ręki przed fotoreporterami. A jednak tych dwóch ludzi wprawiło świat w osłupienie. Choć od lat grają pierwsze skrzypce w ulsterskiej polityce, po raz pierwszy w historii usiedli pół metra od siebie przy jednym stole – to troszkę tak, jakby premier Giertych pertraktował z Eriką Steinbach albo premier Szaron z liderem Hamasu. Po godzinnej rozmowie zapowiedzieli, że utworzą wspólny rząd Irlandii Północnej. Dzięki temu Londyn odwiesi autonomię polityczną Ulsteru w ramach Zjednoczonego Królestwa.
Paisley ma dziś 80 lat, jest niewiele młodszy od samej prowincji, która powstała jako byt polityczny w 1922 r., po wycofaniu się Brytyjczyków z reszty Zielonej Wyspy. Jeśli rząd Ulsteru rzeczywiście powstanie, dziarski pastor ukoronuje polityczną karierę godnością premiera Irlandii Północnej. Zbudował ją na uporczywym odrzucaniu rozmów i współpracy z partią Sinn Fein, którą uważa za legalną przykrywkę nielegalnej Irlandzkiej Armii Republikańskiej, IRA, czyli bojówek miejskiej partyzantki, dążącej do oderwania Ulsteru od Korony Brytyjskiej. Marzeniem IRA było też ustanowienie w zjednoczonej Irlandii republiki socjalistycznej. I to z liderem właśnie tej partii Adamsem pastor spotkał się 26 marca w gmachu parlamentu i rządu prowincji w Stormont, dzielnicy Belfastu, największego miasta i stolicy Irlandii Północnej.
Niezbadane bywają wyroki historii. Ponad 40 lat temu Paisley wymusił na policji usunięcie trójkolorowej flagi irlandzkiej, powiewającej na frontonie siedziby Sinn Fein w Belfaście. W telewizji obejrzał tę scenę młodziutki Gerry Adams. Pod jej wpływem wstąpił do Sinn Fein, a może i do IRA (Adams zaprzecza).