W Związku Harcerstwa Polskiego rozpoczęła się debata o Prawie Harcerskim, a zwłaszcza o tym, ile harcerz może wypić. Powszechnie uważa się, że może dużo, ale nie powinien, a jeśli musi, to tylko kieliszek za zdrowie babci. Przed drugim kieliszkiem, zdaniem doświadczonych druhów, harcerz powinien zdjąć mundur i odpiąć harcerski krzyż, aby nie uchybić godności harcerza.
Debata w hufcach i chorągwiach ma odpowiedzieć na pytanie: jak sprawić, aby tradycyjne harcerskie wartości były nadal atrakcyjne i zrozumiałe dla młodych ludzi? Jak się okazuje, zakaz picia (i palenia) jest dla młodych zrozumiały, ale nie jest atrakcyjny i młodzi się z nim nie utożsamiają. Twierdzą, że jeśli na zbiórce się nie wypije i nie zapali, to co w takim razie robić? Zostaje seks, karty, podchody i naprawdę niewiele więcej. Tymczasem prawdziwy harcerz potrzebuje prawdziwych wyzwań i alkoholu od czasu do czasu spróbować musi choćby po to, żeby udowodnić sobie, że jest od niego silniejszy. Stąd propozycja, żeby zdanie o tym, że harcerz nie pije (i nie pali), w Prawie Harcerskim zastąpić zdaniem, że harcerz „jest wolny od nałogów”.
Inny problem nowoczesnego harcerza to problem postępowania po rycersku, którego prawo harcerskie bezwzględnie wymaga. Tymczasem zdaniem niektórych druhów rycerskość, zwłaszcza w kontekście średniowiecza, jest pojęciem niejednoznacznym. Rycerz jest postacią kontrowersyjną, odzianą w kilogramy żelastwa i ciężki hełm, przez który słabo słychać nowoczesny, jasny przekaz. Nie bardzo wiadomo, co ten rycerz chce nam dziś powiedzieć, po stronie jakich wartości stoi i czy nie są to przypadkiem wartości średniowieczne.
Młodym, powiadają doświadczeni harcmistrze, trzeba wytłumaczyć, jaki rycerz jest dziś krajowi potrzebny, że musi być to rycerz tolerancyjny, umiejący merytorycznie dyskutować, a nie jakiś zakuty łeb o wiadomo jakiej orientacji politycznej.