Najpierw w 2004 r. padła legnicka Fortuna. Potem na lodzie, z nieuregulowanymi fakturami, zostali klienci grupy Nova z Gdańska, która prowadziła sieć punktów płatności Multikasa. Głośno było o białostockim Grosiku (miał 200 punktów), ale już tylko media regionalne użalały się nad ofiarami radomskiego Grosza czy płockiego Profisu.
Dopiero ostatnia, październikowa plajta poznańskiego Okienka Kasowego uzmysłowiła rzeczywistą skalę problemu. Zamknięcie z dnia na dzień 350 rozsianych po całym kraju placówek spółki było sporym wydarzeniem. Złorzeczenia dziesiątek tysięcy klientów, których nierzetelna firma pozostawiła z niezapłaconymi rachunkami za prąd, gaz i telefon (krążą plotki o 10,5 mln zł), musiały się rozejść sporym echem. Sprawa bulwersuje z jeszcze innego powodu: udziałowcy Okienka Kasowego byli założycielami i prezesami Izby Gospodarczej Przedsiębiorstw Finansowych (IGPF). Organizację powołano dwa lata temu w reakcji na pogarszający się wizerunek branży płatności masowych spowodowany malwersacjami i plajtami, postawiła sobie za cel piętnowanie czarnych owiec i uporządkowanie rynku.
Co roku 13,5 mln polskich rodzin płaci 850 mln domowych rachunków. Najczęściej są to faktury za prąd, wodę, gaz, telefon, kablówkę czy ochronę. Do ich wystawców płyną dziesiątki miliardów złotych. Mimo że ponad 80 proc. rodzin ma dostęp do bankowego konta, wciąż tylko jedna trzecia płatników decyduje się na transakcje bezgotówkowe, takie jak przelew czy polecenie zapłaty. Reszta wybiera pieniądze z bankomatu i woli swoje domowe rachunki opłacić w kasie banku lub na poczcie. Ponieważ marże w bankach były wysokie, a kolejki do ich kas długie, przedsiębiorcy stwierdzili, że na pośrednictwie w płatnościach masowych można nieźle zarobić.
W 2002 r. wystartowały spółki BillBird (wówczas spółka zależna BRE Banku) i Unikasa (Citibank).