Archiwum Polityki

Kurtka Jacka

Wszystko widzimy, co się dzieje, i wszystko się potwierdza. Tusk sobie zamarzył cud gospodarczy, a już mu wyszedł cud polityczny – bo to cud, że tak się stało, jak się stało. Przecież mogło być tak, że... Uff, strach nawet myśleć. Poseł Putra skomentował to wdzięcznym ust pląsem ukrytych za wąsem, że „pan premier był nieobecny i wszystko odbyło się z kanonami sztuki demokratycznej”. Odbyło się jeszcze bardziej z kanonami, bo w swoich ministerstwach byli nieobecni i Ziobro, i fatyga, i Religa. Premier był nieobecny po raz drugi z kanonami sztuki i zastąpił go listonosz.

Zyta Gilowska przedstawiła w telewizji bilans. Wskaźniki mamy okropne – tak mówiła i pokazywała na planszach, których nie było. Ale to techniczna wpadka, mało ważna. Natomiast usłyszeć odchodzącego ministra finansów, który całemu narodowi na koniec oświadcza, że „mamy zły system finansów publicznych i najniższy w Europie wskaźnik zatrudnienia” – to jednak często się nie zdarza. Brawo Zyta! A tymczasem rząd Tuska przyjął budżet zaproponowany przez PiS i bez poprawek skierował go do Sejmu. I teraz będą wyścigi: kto piękniej się budżetem zachwyci? Autorzy czy koalicja rządowa? Tylko jedyny Olejniczak będzie rwał szaty na strzępy na sejmowej mównicy, że niezrównoważony, aspołeczny i przeciwko ludziom ten budżet. Porwie szaty, w bieliźnie wróci na swoje miejsce i koniec dyskusji. Tusk to rozegrał jak Ebi Smolarek.

Premier Tusk mówi spokojnie i uśmiechnięty, że wierzy w możliwość porozumienia się ludzi, mimo różnic przekonań i dzielących ich poglądów. Mówi o powołaniu człowieka do życia w wolności, o potrzebie solidarności, o miłości wreszcie mówi jako o fundamencie najmocniejszym indywidualnych i zbiorowych wysiłków.

Polityka 47.2007 (2630) z dnia 24.11.2007; Tym; s. 128
Reklama