Archiwum Polityki

Mózg Hanny Krall

W sobotę, 28 kwietnia, szliśmy ulicą Kurfürstendamm w Berlinie, kiedy żona powiedziała: – Popatrz, Krall! – Gdzie? – Wszędzie! Rzeczywiście. Ze wszystkich kiosków z pierwszej strony „Die Welt” spoglądała na nas królowa reportażu, kiedyś pierwsza dama „Polityki”, dziś – jak zapewnia gazeta niemiecka – pisarka wszechświatowa.

Żeby zrozumieć pisarkę, warto czytać nie tylko to, co napisała, ale i to, co powiedziała.

W tym celu zapoznałem się z książką Jacka Antczaka „Reporterka. Rozmowy z Hanną Krall” (swoisty collage z wywiadów z pisarką, patrz „Polityka” 12). Pierwszym po Holocauście doświadczeniem naszego pokolenia były Poznań i Październik – wtedy byliśmy studentami, wtedy zdawaliśmy egzamin dojrzałości. „Poznań był dla mnie przełomem” – wspomina Krall. I dodaje: „Odtąd już byłam dorosłą dziennikarką”. Kiedy w 1956 r. Krall jako praktykantka „Życia Warszawy” jechała do Poznania, ja wracałem pociągiem z Leningradu do Warszawy, po pierwszym roku studiów, zostawiając Związek Radziecki na zawsze. Na pewno nie byłem jeszcze wtedy dorosłym dziennikarzem – nie zostałem nim nigdy.

Dostrzegam zbieżności naszego losu, jak gdyby mówiła nie tylko o sobie, ale o naszym pokoleniu: „– Należała pani do Związku Młodzieży Polskiej. Czy ten okres ma dla pani jakieś znaczenie? – Nie. Nie mam temperamentu działacza. Nie pełniłam żadnych funkcji, byłam jedną z wielu, ale wierzyłam w to, co mi obiecywano. Nie miałam prawdziwego, rodzinnego domu. Byłam w domu dziecka. Kiedy ma się za sobą prawdziwy świat i prawdziwy dom, ma się również wiedzę o tym, co było, co jest i co to wszystko znaczy.

Polityka 19.2007 (2603) z dnia 12.05.2007; Passent; s. 107
Reklama