Rynek, przy nim zabytkowy XVIII-wieczny kościół, trzy sklepy i przystanek PKS – gdyby w Sèvres pod Paryżem znajdował się wzorzec podlaskiej wsi, czterystuosobowy Jeruzal (gmina Mrozy, powiat Mińsk Mazowiecki, 70 km od Warszawy) spełniałby wszelkie normy. W przeszłości nazywał się Żeliszew, ale proboszcz zmienił nazwę na Jeruzalem (potem skrócono na Jeruzal), co miało spowodować, że zacznie przyciągać osadników niczym Jerozolima pielgrzymów.
Osadników nie przyciągnął, za to – co prawda trzy wieki później – przybyła tu ekipa serialu „Ranczo”. A za nią pielgrzymki ranczersów – fanów serialu.
Jeśli miłośnicy prozy Dana Browna mogą zwiedzać Paryż śladami bohaterów „Kodu Leonarda da Vinci”, ranczersi mogą podążać za plenerami z ukochanego serialu. Oglądać kościół, gdzie ksiądz Kozioł prawi kazania swoim parafianom, i sklep Więcławskiej ze słynną ławką filozoficzną, na której nad butelkami lokalny chór grecki: Japycz, Hadziuk, Solejuk i Pietrek, rozprawia o naturze świata. Stuletni dworek, w którym mieszka „nasza Amerykanka” Lucy z upadłym artystą Kusym, oraz lokalną wersję gargamela, czyli willę wójta. A na koniec udać się do pobliskich Mrozów, żeby zobaczyć serialowy urząd gminy. Ale na zwiedzaniu się nie kończy. Niedawno ranczersi razem z ekipą serialu stawili się na parafialnym odpuście, żeby wziąć udział w aukcji filmowych gadżetów (a także dwóch ról w trzeciej serii), z której dochód został przeznaczony na ratowanie zabytkowego kościoła.
Sami swoi
Związek twórców „Rancza” i jego widzów jest znacznie silniejszy niż w przypadku jakiegokolwiek innego serialu. Nie chodzi tylko o to, że forum internetowe miłośników serialu (www.ranczo.org) w niczym nie ustępuje forom współczesnych produkcji amerykańskich, choćby „Zagubionych”.