Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Kajdanki pełne organów

Polska transplantologia przeżywa ciężki kryzys” – straszy „Wyborcza”. „– Jesteśmy podłamani – mówi specjalista od pobrań dr P. z mafii w Aninie. – Spadliśmy do poziomu minus jeden. (…) Do tego doszedł dramatyczny wprost spadek pobrań. Lekarze wolą nie narażać się kolegom, CBA, rodzinom zmarłych”.

Specjalista od pobrań niepotrzebnie dramatyzuje. Jesteśmy jedynym krajem na świecie, gdzie jest więcej dawców, a zwłaszcza organów, niż biorców. „Rzeczpospolita” (28 maja nr 123)ogłosiła długą jak jelita listę chętnych dawców, którą czyta się jak almanach gotajski. Jeżeli przemnożyć dawców przez organy, to takiej sile nie oprze się żaden biorca. Jako potencjalny biorca upewniłem się najpierw, że na liście dawców nie figuruje Aleksander Kwaśniewski, bo to przekreśla każdą nerkę. Nie mogąc wrócić do życia w całości, przebiegły ten polityk usiłuje oszukać społeczeństwo, wracając po kawałku: wątrobę przeszczepi się Olechowskiemu, serce – Olejniczakowi, nerkę – Onyszkiewiczowi, konto w Liechtensteinie – Sierakowskiemu, a później to już będzie efekt domina.

Gotowość do pomocy bliźnim (ale dopiero po własnej śmierci) deklaruje tzw. towarzystwo na czele z Jolantą Kwaśniewską. Po zejściu z tego świata gotowi są pospieszyć z pomocą dziennikarze zazwyczaj szkodliwej dla zdrowia narodu „Gazety” (Mikołaj Lizut) i „Polityki” (Jacek Żakowski), ale kto przy zdrowych zmysłach chciałby mieć wszczepiony organ Żakowskiego, który stał na czele antylustracyjnego rokoszu? Lizut jest gorszy niż sepsa. Przy odrobinie szczęścia można mieć wszczepione dobre serce Bronisława Wildsteina, ale tylko za dodatkową opłatą (Wildstein bowiem nie mieści się w koszyku).

Polityka 23.2007 (2607) z dnia 09.06.2007; Passent; s. 116
Reklama