Dlaczego odczytanie sekwencji następujących po sobie 3 mld nukleotydów ludzkiego DNA można porównać do odkrycia Kolumba? Poznanie zapisu informacji o nas samych, dokonanego przez naturę w naszym DNA, zmienia bieg historii tak jak naniesienie na mapę świata wybrzeży Ameryki Środkowej. Mamy oto bowiem pierwszą mapę ludzkich genów i teraz za jej pomocą odkrywać będziemy wnętrza „nieznanych lądów” naszych organizmów. Poznanie informacji zawartych w genach będziemy mogli także wykorzystać do skuteczniejszego leczenia i zapobiegania wielu chorobom. Największe odkrycia wynikające z odczytania ludzkiego genomu są więc jeszcze przed nami.
Spór o metodę
Jak doszło do samego rozszyfrowania informacji zawartych w naszym DNA?
Do projektu Human Genome Project (HGP), czyli planu odczytania ludzkiego genomu, który ruszył w 1990 r. w USA i Wielkiej Brytanii, szybko dołączyły Chiny, Francja, Niemcy i Japonia. Naukowcy z HGP odczytywali po kolei i nieśpiesznie literki ludzkiego DNA już od kilku lat, gdy Amerykanin Craig Venter, enfant terrible XX-wiecznej genetyki, rzucił międzynarodowemu konsorcjum wyzwanie. Założył on prywatną firmę biotechnologiczną TIGR – The Institute for Genetic Research (później przekształconą w Celera Genomics), która podjęła się odczytania zapisu ludzkiego genomu za jedyne 300 mln dol. i to w 4–5 lat!
Venter nie był szaleńcem i dobrze wiedział, co robi, choć podejmował spore ryzyko rzucając HGP rękawicę. Jego firma dysponowała bowiem nową metodą sekwencjonowania DNA (tzw. whole genome shotgun). Jako pierwsza użyła jej do zsekwencjonowania całości zapisu DNA bakterii Haemophilus influenzae. Problem polegał tylko na tym, że genom bakterii, na której „trenowała” firma Ventera, był bez porównania mniejszy niż genom człowieka.