Kampania wyborcza się rozkręca i prosty człowiek powoli traci orientację, kto jest kim (i z kim), a kto kim nie jest oraz kto kogo gra, a kto tylko udaje (i kogo?). Partie zakończyły żmudny proces wzajemnej wymiany posłów, senatorów, a nawet premierów. Samoobrona przechwyciła byłego premiera z SLD, były premier z PiS zbliżył się do PO, która z kolei straciła kontrolę nad żoną swojego własnego premiera z Krakowa, przejętą przez PiS. Ta ostatnia partia ma wodza, ale została bez marszałków, gdyż byłego marszałka Sejmu przejęła LPR, a aktualnego marszałka Senatu – PO, która jednakowoż musiała oddać PiS jednego ze swoich marszałków założycieli, ale szybko to sobie odbiła, zgarniając byłego pisowskiego szefa MON oraz posła PiS z Torunia.
Po tych przetasowaniach nareszcie zaczynamy się domyślać, kto jest kim. Niestety sytuację komplikują doniesienia, że niektórzy ludzie, o których już dobrze wiedzieliśmy, kim są, w istocie są kimś innym.
Ostatni przypadek to szefowa TVP 1 Małgorzata Raczyńska, która, jak ujawnił „Dziennik”, nie tylko nie jest „z tych Raczyńskich”, ale w ogóle nie jest żadną Raczyńską, tylko panią Kocznorowską z Wołomina, a swoje stanowisko zawdzięcza znajomości z matką braci Kaczyńskich, z którą poznała się w kościele.
Po raz kolejny okazało się, że TVP na najważniejszych stanowiskach zatrudnia nie wiedzieć kogo, chociaż wiadomo po co. Prasa pisze, że p. Kocznorowska chciała w programie „Trzeci wymiar” wyjaśnić, kim naprawdę jest, ale realizatorzy się nie zgodzili, bo do programu wolno im zapraszać tylko tych, o których już dobrze wiadomo, kim są. Niewykluczone, że w tej sytuacji p.