Archiwum Polityki

Nie każdy jest pomarańczą

Podobno fatalne maniery stwarzają dziennikarza. Zapytał kiedyś taki arogant Miszę Elmana:

No to kto właściwie jest najlepszym skrzypkiem na świecie?

- Pan za mało bywał na moich koncertach - padła odpowiedź.

Premierowi Buzkowi nikt nie zarzuci, że za mało bywa. Ostatnio pokazał się na stadionie Legii, kibicując piłkarzom. Zjawił się z prezentem: wręczył trenerowi ułańskie czako. Zachowane pewnie po szarży na bolszewików, zainscenizowanej przez AWS pod Warszawą. Doceńmy zmysł praktyczny: przynajmniej rekwizyt się nie zmarnował, został zagospodarowany. Tak jak gospodynie potrafią zrobić z resztek pierożki.

Gorzej z innym rekwizytem, który znalazł się w pobliżu premiera: z Luftem. Ocieplaczem wizerunku rządu. Doradcą do spraw mediów. Już dziś widać, co Luft powinien doradzić:

Panie premierze, panu potrzebny jest rzecznik.

Zmiany zmianami, szuranie biurkami swoją drogą, lecz wciąż aktualnie brzmi opinia prof. Staniszkis. Wyłożona w wywiadzie dla "Życia": "Nie mają władzy, więc udają, że coś robią..." A czy to jest dobra sytuacja? W anegdotce do cadyka zgłosił się skłopotany bałaguła. Jęcząc od progu:

Rebe, mam dziewięcioro dzieci i co roku, bez uroku - przychodzi na świat nowe. Poradź mi: co ja mam robić?

- Hm... - zamyślił się uczony mąż. - Wiesz co ci powiem: ty lepiej już nic nie rób!

Rada rozsądna, wyważona, profetyczna. Nie dla rządzących jednak. Przecież muszą pracować dla przyszłości, dla przyszłych pokoleń, dla dzieci. Cudzych dzieci, oczywiście. Lecz o własnych także nie wolno im zapominać. W dziedzinie dzietności obecny gabinet ma spore osiągnięcia. Nie zaskoczyłby nikogo obok gabinetu pokój dziecinny, placyk zabaw. Minister Kapera ma szóstkę pociech. Leszek Piotrowski, wiceminister i ulubieniec sędziów - czwórkę dzieciaczków.

Polityka 14.1999 (2187) z dnia 03.04.1999; Groński; s. 109
Reklama